To najważniejsze narodziny w dziejach świata! (WYWIAD)

Zgodnie z tradycją biskup świdnicki Ignacy Dec zgodził się porozmawiać z nami o wymowie Świąt Bożego Narodzenia. W tegorocznym wywiadzie pięknie opowiada o ich istocie, duchowym przygotowaniu i radosnym przeżywaniu. Zdradza też, jak u niego w domu wyglądały Święta Bożego Narodzenia. 

 Chrystus na świat przyniósł światło prawdy i miłości. Wielką pomocą w przygotowaniu duchowym do Świąt są rekolekcje adwentowe, podczas których oprócz odpowiednich rozważań można też skorzystać z Sakramentu Pokuty i Pojednania. Wtedy Jezus na nowo rodzi się w duszy człowieka – powiedział biskup świdnicki Ignacy Dec

Beata Figurna-Garbiec: Święta Bożego Narodzenia dla każdego katolika są szczególnie ważne. Dlaczego? Co takiego stało się ponad dwa tysiące lat temu w Betlejem?

Biskup Ignacy Dec: Istotą Świąt Bożego Narodzenia jest świętowanie kolejnej rocznicy ziemskich narodzin Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Można przyjąć, że w tym roku będzie to obchód 2017 rocznicy tych najważniejszych narodzin w dziejach świata. Lata kalendarzowe liczymy bowiem od tych narodzin. Na ziemi pojawił się w ludzkiej postaci obiecany już w raju i zapowiadany potem przez proroków Mesjasz. Prawdziwy Bóg, Odwieczny Syn Boży, nie przestając być Bogiem, stał się człowiekiem. W Wyznaniu Wiary (Credo), które odmawiamy w niedziele i w uroczystości w naszych świątyniach podczas Mszy św. prawdę tę wyrażamy w słowach: „On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”. Słowami świątecznej liturgii można powiedzieć, że w Betlejem 2017 lat temu „Ziemia ujrzała swego Zbawiciela”.

W jaki sposób należy je przeżywać? Jak powinny wyglądać przygotowania do tych Świąt?

Nasze przygotowanie do Świąt Narodzenia Pańskiego winno mieć wymiar materialny i duchowy.  Niektórzy nasi wierni, o płytszym życiu duchowym i religijnym, podsycani przedświątecznym reklamami i handlem, koncentrują swoje przygotowanie do świąt głównie na stronie materialnej. Podejmują intensywne zakupy, przygotowują prezenty, zabiegają o bogaty stół świąteczny, także o choinki, szopki, kolędy. Jednakże często zapominają o duchowym przygotowaniu się do obchodu tych świąt. W tym duchowym przygotowaniu wspomaga nas Kościół. Podczas Adwentu jest odprawiana w kościołach Msza św. roratnia. W niektórych świątyniach jest ona licznie uczęszczana, zwłaszcza przez dzieci, które przychodzą na nią z lampionami, by podkreślić, że Chrystus na świat przyniósł światło prawdy i miłości. Wielką pomocą w przygotowaniu duchowym do Świąt są rekolekcje adwentowe, podczas których oprócz odpowiednich rozważań można też skorzystać z Sakramentu Pokuty i Pojednania. Wtedy Jezus na nowo rodzi się w duszy człowieka. Gdy idzie natomiast o przeżywanie samych świąt, to dla ludzi wierzących istotnym punktem w programie Świąt jest udział w świątecznej Eucharystii. Tam bowiem spotykamy się z Chrystusem naszym Przyjacielem, Nauczycielem i Zbawicielem. Warto z naszymi małymi dziećmi podejść do szopki i przeprowadzić katechezę na temat narodzenia Jezusa. W miastach, gdzie jest wiele kościołów, warto podtrzymać tradycję odwiedzania szopek w różnych kościołach, zwłaszcza franciszkańskich, gdyż można spotkać przepiękne szopki, często ruchome.   

A jak u Księdza Biskupa w domu wyglądały święta Bożego Narodzenia? Jakie jest najpiękniejsze wspomnienie z tego okresu? Była choinka, biały obrus, opłatek, kolędy, spotkanie na pasterce?

Święta Bożego Narodzenia spędzane w domu rodzinnym wyglądały nieco inaczej w dzieciństwie a nieco inaczej w ostatnich latach. Te pierwsze, w domu rodzinnym wyglądały następująco: Po południu w Wigilię ubierało się choinkę. Była zawsze naturalna, przyniesiona z pobliskiego lasu. Wieszało się na niej nie tylko ozdoby, ale także smakołyki do jedzenia: jabłka, cukierki, czekoladki. Gdy nie było jeszcze światła elektrycznego, instalowane były na choince woskowe świeczki. Gdy zapadł zmrok, do dużej izby była przynoszona duża wiązka słomy, snop żyta (nie wymłócony) oraz sianko. Słomę rozścielało się na podłodze. Snop stawiało się w kącie izby, sianko zaś kładło się pod figurkę Dzieciątka Jezus. Opłatek pokrywało się miodem. Przy łamaniu się opłatkiem tato wypowiadał życzenia i kończył je słowami: „Daj nam Panie Jezusie doczekać następnej wigilii”. Po połamaniu się opłatkiem i złożeniu sobie życzeń, miało miejsce jedzenie potraw. Spożywało się je na słomie, na której stała dzieżka chlebowa (z czasem dopiero stół). Pod każdą potrawę kładło się opłatek. Jak się przyklejał do garnka, to był znak, że dana potrawa obficie urodzi się w nadchodzącym roku, jeśli  nie,  to mówiono, iż  nie będzie dobrego urodzaju. Najsmaczniejsza była dobrze przyrządzona kapusta z grochem i różnego rodzaju pierogi oraz kompot z suchych gruszek i jabłek. Po zakończonej wieczerzy, rzucało się garść prostej słomy w szpary między belki i powałę. Ilość zatrzymanych w szparach źdźbeł żyta, oznaczała, ile będzie kóp zboża w przyszłym roku. Następnie wychodziło się do ogrodu wiązać małymi powrósłami drzewa owocowe, by w przyszłym roku wydały dużo owoców, niezamężne siostry zaś wychodziły na podwórko i miały słuchać z której strony zaszczeka pies. Z tej strony miał przyjść w nadchodzącym roku kawaler do żeniaczki. Przynosiły także naręcze drewna do pieca. Drewno było liczone. Parzysta liczba drewienek oznaczała wyjście za mąż w nadchodzącym roku, nieparzysta – pozostawanie dalej panną. Nie do pomyślenia było, żeby ktoś nie był w czasie Świąt w kościele. Dużo osób, zwłaszcza młodszych, udawało się na pasterkę pieszo, albo rowerami, czasem zaprzęgiem konnym – sankami. Zależało to od aury.  W czasie drogi na niektórych odcinkach śpiewało się kolędy.  Nadmienię, że w latach mojego dzieciństwa nie mieliśmy w naszej miejscowości kościoła. Do kościoła parafialnego mieliśmy 12 km, a do najbliższego, jednakże w sąsiedniej parafii – 3,5 km oraz do sanktuarium maryjnego, które znajdowało się na terenie naszej parafii – 10 km. W wieczór wigilijny był zwyczaj zdejmowania bramek i bram z ogrodzeń, zwłaszcza z tych gospodarstw, gdzie mieszkały panny na wydaniu. Bramki, a niekiedy wozy i inne narzędzia gospodarcze, wynoszono gdzieś na teren wioski: w jakieś przydrożne krzaki albo nad pobliską rzekę. Trzeba było je potem szukać.

Pierwszy dzień Świąt spędzało się w domu rodzinnym. Do porannego mycia używało się sianka ze żłóbka. Zwierzętom domowym zanosiło się opłatek.  Sąsiadów i krewnych odwiedzało się dopiero na drugi dzień.

Słoma w domu leżała przez cały dzień Bożego Narodzenia. Służyła jako miejsce do spania. Była wynoszona wczesnym rankiem w dzień św. Szczepana. Rankiem tego dnia był zwyczaj wprowadzania konia przez kawalerów do domów, gdzie mieszkały panny. Trzeba było się mieć na baczności, żeby nie otworzyć lekkomyślnie drzwi. Gdy się gdzieś udało wprowadzić konia, domownicy musieli poczęstować kawalerów dobrym jadłem i niezłym, ostrym napojem.

Po południu i wieczorem w drugi dzień Świąt, czyli w dzień św. Szczepana, chodziło się „po kolędzie”.  Zwyczaj ten praktykowany jest do dziś. Chodzi się od domu do domu i przed oknem śpiewa się kolędy.  Do niektórych domów kolędnicy są zapraszani na poczęstunek. Zebrane ofiary przeznacza się na zakup drobnych rzeczy do miejscowego kościoła.  

Oprócz kolędy na św. Szczepana była jeszcze praktykowana kolęda na Nowy Rok (głównie dzieci szkolne) i na Trzech Króli. Tej ostatniej towarzyszyło noszenie oświetlonej gwiazdy lub ruchomej szopki.

W okresie Bożego Narodzenia kawalerowie chodzili z tzw. „Herodem”. Była to inscenizacja ukazująca Boże Narodzenie i historię Heroda, a więc jakiś rodzaj jasełek, tylko wykonaniu dorosłych. Wystawiano ją w mieszkaniach. Aktorom towarzyszyła wiejska kapela. Było to bardzo atrakcyjne przedstawienie przeplatane tekstami i śpiewami. Jako mali chłopcy najbardziej baliśmy się diabla i śmierci, ubranej w białą odzież z kosą w ręku. Najwięcej humoru w inscenizacje wnosili: żyd i dziad.

Co daje nam kultywowanie świątecznych tradycji? Czy warto, szczególnie dzisiaj w tym zmiennym i niepewnym świecie, zadbać o ten niezwykły nastrój, dający poczucie bezpieczeństwa? Czy można zaryzykować stwierdzenie, że święta są czymś stałym, wzmacniają poczucie więzi rodzinnych?

Obecność świąt w naszym życiu jest bardzo ważna i to nie tylko w wymiarze naszej wiary i życia religijnego, ale także ma duże znaczenie w wymiarze naturalnym: osobistym, rodzinnym i społecznym. W święta składamy sobie rodzinne, sąsiedzkie, przyjacielskie wizyty. W związku z tym świąteczne dni dają nam sposobność do ożywienia więzi w naszych rodzinach, a także wśród naszych bliskich i znajomych. Wskazują na to badania socjologiczne.  

Czy tegoroczne Święta Bożego Narodzenia będą obchodzone w kościele katolickim w sposób szczególnie wyjątkowy?

Nic nie wskazuje na to, żeby to miały być święta wyjątkowe. Dobrze, gdy będą one normalne, to znaczy pełne pokoju, radości i rodzinności.

Prosiłabym również o błogosławieństwo i życzenia na te Święta dla Czytelników „Wiadomości Świdnickich”.

Korzystam z okazji, by wszystkim Czytelnikom „Wiadomości Świdnickich” złożyć najlepsze życzenia świąteczne i noworoczne.  Życzę wszystkim otwarcia się i przyjęcia darów Jezusa, które przyniósł nam na ziemię, a więc daru prawdy, miłości, radości i pokoju. Niech klimat tych Świąt przedłuży się na cały Rok 2018, niech Wszystkim Czytelnikom towarzyszy obfite Boże Błogosławieństwo, dobre zdrowie duchowe i fizyczne.

 

Dziękuję za rozmowę

Beata Figurna-Garbiec, zdjęcie redakcja

Wywiad ukazał się w świątecznym wydaniu „Wiadomości Świdnickich”

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *