Przykazanie 11 – nie bądź pyszny

Największym grzechem dla mnie jest chyba pycha. Nie znoszę ludzi, którzy myślą, że są pępkami świata, a prawo do takich myśli dały mu jedynie pieniądze. Dla tych ograniczonych światopoglądem biedaków nie liczą się dobre uczynki wobec innych, nie wybitna mądrość tylko zwitek banknotów. Ta pycha często zamienia się w brak ogłady i szacunku do innych. Bo jak nazwać spóźnianie się, co czyni zakłopotanie dla gospodarzy spotkania czy zbyt głośnie opowieści o sobie i swych biznesowych dokonaniach.

 

Pyszniaki kochają opowiadać o ostatnich trofeach w postaci nowego auta, telefonu czy wyjazdu na wyspy hula – gula, oczywiście w wypasionej wersji All inclusive . Pyszniaków mamy dookoła wielu. Mam takich znajomych, którzy na każdym spotkaniu swymi opowieściami kneblują usta wszystkim dookoła. Bo oni kupili, zarobili, przecwaniaczyli i są the best. Mam też takich, którzy notorycznie spóźniają się na imprezy tylko po to, by przerwać wszystkim posiłek i zaprezentować nową kieckę pani Pysznej, która w moich oczach woła o pomstę do nieba. Znam też nieszczęśliwą matkę, która tak bardzo zakochana jest w swoim syneczku, że gotowa jest oddać swoją ostatnia koszulę, by jemu staremu koniowi, leniowi i norobowi wiodło się cudownie. I opowiada wszystkim dookoła jakiego ma cudownego synusia –zdolnego, kochanego pełnego pasji, który jestem pewna, gdy matka zniedołężnieje najchętniej odda łby ją do domu starców. I czy pycha nie gubi?

 

Pyszniaków spotykam też na moich wyjazdach po świecie. Ich wspomnienia dotyczą wypasionych hoteli i jadła, które, gdzie i a ile jedli. Kiedy jesienią ubiegłego roku byłam w Wenezuleli to spełniły się tam dwa moje wielkie marzenia. O pierwszym może wam kiedyś napiszę, bo dotyczyło mojej matury. Drugie – to noc spędzona na plaży pod gołym niebem bez wygód – prawie jak na bezludnej wyspie. Do końca tak nie było, bo dziś plaże nawet w Ameryce Południowej mają toalety, ale te gwiazdy, które leżąc w hamaku liczyłam myśląc o moim życiu – to było bezcenne. Było skromnie, tylko piasek, hamak, woda do picia i jakieś skromne jedzenie. Ale było cudownie. Czy zamieniłabym te chwile na wypasione auto, nową kieckę czy pierścionek? Ja? Zapewniam. NIE. Bo takie chwile są bezcenne.

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *