Historia wieży ratuszowej cz. 3
Wieża ratuszowa w Świdnicy odbudowana została dopiero w 1450 r. Zgodnie z informacjami kronikarskimi, jej szczyt pokryto wówczas blachą miedzianą powlekaną ołowiem, zaś zwieńczenie opatrzono ozdobną kamienną balustradą, na której osadzono gotyckie figury dawnych władców księstwa świdnicko-jaworskiego: książąt z rodu Piastów i cesarzy niemieckich z rodu Luksemburgów. Warto w tym miejscu wspomnieć, iż z podobnym programem ideowym mamy do czynienia w przypadku ozdób ratusza w Jaworze – drugiej dawnej stolicy księstwa świdnicko-jaworskiego, gdzie figury władców, umieszczone na narożach najwyższej kondygnacji wieży, zachowały się do dziś.
Wieża ratuszowa w Świdnicy odbudowana została dopiero w 1450 r. Zgodnie z informacjami kronikarskimi, jej szczyt pokryto wówczas blachą miedzianą powlekaną ołowiem, zaś zwieńczenie opatrzono ozdobną kamienną balustradą, na której osadzono gotyckie figury dawnych władców księstwa świdnicko-jaworskiego: książąt z rodu Piastów i cesarzy niemieckich z rodu Luksemburgów. Warto w tym miejscu wspomnieć, iż z podobnym programem ideowym mamy do czynienia w przypadku ozdób ratusza w Jaworze – drugiej dawnej stolicy księstwa świdnicko-jaworskiego, gdzie figury władców, umieszczone na narożach najwyższej kondygnacji wieży, zachowały się do dziś.
Koncepcję tę wykorzystano w 1570 r. w Świdnicy ponownie przy ozdabianiu wieży kościoła farnego pw. św. Stanisława i św. Wacława, z tą tylko różnicą, iż na narożach jej ośmiobocznego zwieńczenia umieszczono figurę Zbawiciela i siedmiu świętych patronów naszego miasta. W przypadku ratusza mamy zatem do czynienia z reprezentantami władzy świeckiej nad miastem – rada miejska jako autonomiczny i najwyższy organ władzy uważała się w pewnym sensie za następcę władzy książęcej na terenie miasta – zaś w przypadku kościoła farnego – władzy boskiej czy też z nadania Bożego (pochodzącej od Boga).
Świdnicka wieża ratuszowa, jak większość tego typu obiektów na Śląsku, a może nawet w całej Europie, pełniła również funkcję więzienia. Rada miejska w XVI wieku posiadała wprawdzie do dyspozycji kilka tego rodzaju miejsc, tj. chociażby Czarną Izbę czy też Czarną Kuchnię, więzienie Hildebrandt, nazywane tak od jego fundatora, który był świdnickim radnym, lecz wykorzystywała również w celu przetrzymywania przestępców i wrogów miasta pomieszczenia wieży ratuszowej. Świadczą o tym liczne przykłady w źródłach historycznych, szczególnie rękopiśmienne notatki wielkiej Kroniki Miasta Świdnicy z XVI-XVII wieku, przechowywanej obecnie w Bibliotece Narodowej w Warszawie. Szczególnie interesujący pochodzi z 1525 r. Wówczas to osadzono w wieży ratuszowej, którą kronikarze nazywają „miejską”, szlachcica Hansa Grossa z Jędrzejowic koło Dzierżoniowa, który dopuścił się „straszliwej niegodziwości”, iż „przed stołem rady miejskiej w obecności wszystkich mistrzów cechowych groził bronią członkom rady miejskiej”. Ów Gross zdołał uciec z więzienia ratuszowego, co wydawało się rzeczą zupełnie niemożliwą, a dopomogło mu w tym kilku szlachciców, którzy w konwi z mlekiem podesłali mu linę. W wigilię dnia św. Doroty 1526 r. Hans Gross pod osłoną nocy zdołał spuścić się po linie z okna swej celi w wieży ratusza i przedostał się przez mury miejskie w pobliżu kościoła farnego. Mimo zorganizowanej pogoni, więźnia nie udało się ponownie schwytać. Dopiero w 1530 r. dosięgła go ręka świdnickiego wymiaru sprawiedliwości – aresztowano go na terenie należącym do miasta i 12 lipca tegoż roku ścięto na miejscu straceń w pobliżu tzw. Kura na Żerdzi. Pochowano go jednak z honorami na nieistniejącym cmentarzu św. Mikołaja.
Dwa lata po sensacyjnej jak na owe czasy ucieczce Hansa Grossa, w okresie kolejnego wielkiego pożaru miasta 9 maja 1528 r. wieża ratuszowa całkowicie spłonęła. Wspomniana Kronika Miasta Świdnicy poświęca tym strasznym wydarzeniom sporo miejsca, opisując też dokładnie ogrom zniszczeń samej wieży: „Ostatecznie ogień dostał się do wieży ratuszowej, zapalając ją z powodu wielkiego gorąca. Zniszczeniu uległ jej piękny kamienny krzyż i jej wysoki, pozłacany miedziany dach, który powlekany był ołowiem, wraz z pozłacanymi prześwitami szczytu wieży i figurami, jak również cenny zegar na wieży i cymbały (swego rodzaju kuranty), których nie można było znaleźć w całym kraju. Ów zegar, jak i samą wieżę ratuszową starał się ratować pewien konwisarz, jednakże roztopiony ołów i ogień, które spadły na niego, były powodem jego śmierci. Cały teren wokół wieży między kancelarią i Izbą Rajców spłonął aż po fundamenty. Dom Kupiecki, chociaż już w kilku miejscach objął go ogień, udało się szczęśliwie uratować”. Zatem klęska pożaru ponownie dotknęła świdnicką wieżę ratuszową, odbudowaną wielkim nakładem sił i środków po zniszczeniach 1393 r.
Jak na ironię, to właśnie dzięki owej katastrofie, mamy jakiekolwiek wyobrażenie na temat wyposażenia wieży (zegar, „cymbały”). W przeciwnym razie nikt nigdy nie wspomniałby o jej dawnej świetności, a po kilku remontach i zaprowadzeniu nowego stylu architektonicznego nigdy nie dowiedzielibyśmy się nic o jej średniowiecznym, gotyckim wyglądzie.
Sobiesław Nowotny