Pechowy lot paralotnią
Przez 11 godzin wisiał na drzewie. Takie urodziny pechowy paralotniarz z Wambierzyc będzie pamiętał bardzo długo. Przez 11 godzin z niedzieli na poniedziałek (17/18 lutego) wisiał na drzewie w pobliżu Jodłownika.
Przez 11 godzin wisiał na drzewie. Takie urodziny pechowy paralotniarz z Wambierzyc będzie pamiętał bardzo długo. Przez 11 godzin z niedzieli na poniedziałek (17/18 lutego) wisiał na drzewie w pobliżu Jodłownika.
Lot paralotnią był prezentem urodzinowym. Mężczyzna lecąc stracił w pewnym momencie sterowność i wpadł na drzewo. Zawisł 25 metrów nad ziemią, w lesie oddalonym od drogi jakieś 1,5 km. Była godzina 15.00. Koledzy z grupy szukali go dłuższy czas, gdy znaleźli zorientowali się, że sami nic nie pomogą. Postanowili wezwać pomoc. Tu pojawił się kolejny problem – brak zasięgu. Wrócili więc na drogę i wezwali straż pożarną.
Dzierżoniowscy strażacy dysponują odpowiednim wozem z drabiną, lecz nie było szansy, aby wjechali nim w las. Po konsultacji na miejscu zadecydowali o wezwaniu goprowców z Wałbrzycha, którzy przy użyciu sprzętu alpinistycznego zdjęli pechowego mężczyznę z drzewa. Paralotniarz był cały czas przytomny, ale na pewno mocno wychłodzony, bo ziemię pod stopami poczuł dopiero o godz. 2.00 w nocy.