Nie mogą egzekwować zakazu

zakazWROCŁAW. Co to jest przystanek – muszą zdecydować wrocławscy radni. O podanie definicji wraz z dokładnymi wymiarami zwrócili się do radnych strażnicy miejscy. Tłumaczą, że bez tej wiedzy nie mogą karać osób…

Co to jest przystanek – muszą zdecydować wrocławscy radni. O podanie definicji wraz z dokładnymi wymiarami zwrócili się do radnych strażnicy miejscy. Tłumaczą, że bez tej wiedzy nie mogą karać osób, które łamią zakaz palenia na przystankach.

zakaz

Od połowy listopada minionego roku na przystankach obowiązuje zakaz palenia. W gablotach z rozkładami jazdy pojawiły się tabliczki z przekreślonym papierosem. We Wrocławiu trudno jednak zauważyć, aby ktokolwiek przestrzegał nowych przepisów. Wiele osób pali papierosy czekając na tramwaj czy autobus i zupełnie nie przejmuje się tym, że może to przeszkadzać innym pasażerom.

Nie spotykają ich przy tym żadne konsekwencje. Dlaczego? Strażnicy miejscy niewiele mogą zrobić w tej sprawie, bo nawet jeśli złapią kogoś na gorącym uczynku, to przez lukę w prawie palacz i tak może się łatwo wymigać od mandatu.

– Przez ostatnie dwa miesiące za palenie tytoniu na przystankach nałożyliśmy tylko sześć mandatów karnych na kwotę 1100 zł – mówi Sławomir Chełchowski, rzecznik straży miejskiej. – Ustawa wprawdzie zabrania palenia na przystankach, nie ma jednak przepisu, który precyzowałby, co to jest przystanek. Czy pan, który stoi cztery metry od słupka z rozkładami jazdy, jest na przystanku, czy już nie? Musimy to wiedzieć, jeśli mamy kogoś ukarać za łamanie zakazu palenia – tłumaczy.

Strażnicy twierdzą, że we Wrocławiu jest wiele miejsc, w których trudno dokładnie wskazać, gdzie zaczyna się i kończy przystanek.

– Na ul. Dworcowej we Wrocławiu zatrzymuje się na przykład tyle linii autobusowych, że od ul. Kościuszki do Piłsudskiego są praktycznie same przystanki, a jednocześnie jest to chodnik – mówi Chełchowski. – Strażnik, jeśli ma komuś postawić zarzut, nie może się opierać na domysłach, gdzie jest przystanek. To musi być dokładnie sprecyzowane.

Kraków określił przestrzeń

Strażnicy wystąpili do rady miejskiej o uchwalenie zmiany w regulaminie utrzymania czystości i porządku we Wrocławiu. – Chcemy, aby przystanek został tam zdefiniowany jako teren pod wiatą, wydzielona wysepka, peron, a w przypadku ich braku obszar w odległości 15 m przed i za znakiem przystanku i o szerokości 10 m – wymienia rzecznik straży.

Dokładnie takie same zapisy znajdują się m.in. w uchwale przyjętej trzy lata temu przez radnych z Krakowa. – Szukaliśmy, jak rozwiązano ten problem w innych miastach, bo po co od nowa wymyślać koło – tłumaczy Chełchowski.

Wrocławscy radni też uważają, że zdefiniowanie przystanku to jedyny sposób na to, by móc egzekwować tam zakaz palenia.

– Może się wydawać, że ten przepis prowadzi do absurdu. Jednak wypadałoby go uchwalić, nie po to żeby ganiać za palaczami z linijką, ale dla spójności prawa – uważa Łukasz Wyszkowski z komisji infrastruktury w radzie miejskiej. – Na zdrowy rozum, jeśli zakazujemy gdzieś palić, musimy dokładnie wskazać to miejsce. Inaczej może pojawić się problem i ktoś podważy zasadność wystawienia mandatu, bo powie, że on wcale nie jest na przystanku – zauważa.

Podobnego zdania jest Szymon Hotała, przewodniczący komisji: – Trzeba dokładnie wyznaczyć, gdzie jest przystanek, bo ilu pasażerów, tyle będzie opinii. Aby skutecznie egzekwować prawo, musimy być precyzyjni, inaczej będzie to martwy przepis, którego nikt nie przestrzega.

Przewodniczący ma jednak wątpliwości w sprawie zaproponowanych przez strażników wymiarów przystanku: – 15 m przed i za słupkiem to za dużo. Czeka nas w tej sprawie dyskusja. Najbliższe posiedzenie komisji zwołałem na 3 lutego. Zaproszę na nie strażników i omówimy tę kwestię – zapowiada Hotała.

Malować linie?

Nie wiadomo również, czy nowy zapis w regulaminie nie pozostanie tylko zmianą na papierze. Aby tak się nie stało, w Szczecinie radni uznali, że samo zdefiniowanie przystanku nie wystarczy.

– Pojawiło się pytanie, skąd palacze albo strażnicy mają wiedzieć, gdzie jest to przepisowe 15 m. Mają chodzić z miarką, albo odmierzać tę odległość krokami? – mówi Marta Kwiecień-Zwierzyńska z Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego w Szczecinie. – By nie było żadnych wątpliwości, na zdecydowanej większości przystanków wymalowaliśmy białe linie, które wyznaczają ich granice. Dzięki temu nie ma problemu z odwołaniami od mandatów.

We Wrocławiu na takie oznakowanie nie ma zgody. – Nie ma sensu co do centymetra odmierzać długości przystanków. Każdy będzie to szacował na tzw. oko – mówi radny Czesław Palczak, były prezes MPK. – 30 m to tyle co długość tramwaju.

Strażnicy miejscy zapewniają, że wystarczy im, by palacz nie stał po prostu zbyt blisko innych pasażerów. – Nikt nie będzie za nim biegał z metrówką. Jeśli stanie 12 m od słupka, a nie będzie na nikogo dymił, nie będziemy go karać – mówi Chełchowski. – Każda sytuacja będzie rozpatrywana indywidualnie.

 

źródło: http://www.regional.pl/

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *