Natallia Polkh-Kastsiukowich: „Ludzie byli okaleczeni, ludzie byli załamani, zabijano ludzi”

O bieżącej sytuacji na Białorusi opowiadała radnym podczas czwartkowej sesji Natallia Polkh-Kastsiukowich, Białorusinka mieszkająca w Świdnicy. W swoim wystąpieniu wezwała  do dzielenia się tragicznymi wiadomościami z kraju. Obecni na sali radni i goście zareagowali oklaskami.

Dziś, 27 sierpnia mijają już prawie trzy tygodnie od wyborów, w których Łukaszenko przegrał z alternatywną kandydatką – matką dwójki dzieci, kobietą, której mąż przebywa obecnie w więzieniu po nielegalnym zatrzymaniu, Swiatłaną Cichanouską. 18 dni po tym, jak dyktator rozpoczął wojnę przeciwko swojemu narodowi, przeciwko 9 milionom ludzi, którzy po prostu wyszli na plac pokojowo, aby zademonstrować swój sprzeciw wobec sfałszowania wyborów. Dwa dni na protestach, zaraz po wyborach, były pełne strachu, okrucieństwa i przemocy ze strony sił bezpieczeństwa i władz. Tysiące Białorusinów zostało zatrzymanych w dniach 9-11 sierpnia. Stali z [włączonymi] latarkami telefonów komórkowych przed uzbrojoną policją – mówiła Natallia Polkh-Kastsiukowich. – Pierwszego dnia niebo nad miastami Białorusi było oświetlone nie przez księżyc, ale przez światło z wybuchów granatów świetlno-szumowych. Zamiast świętowania dnia wyborów prezydenckich i spać spokojnie, Białorusini zostali zmuszeni do walki o prawa do głosowania, o prawa do nazywania się narodem. Ta wojna trwała trzy dni. Przez trzy dni ludzie wychodzili na zewnątrz tylko po to, by przekazać najświeższe wiadomości – w kraju po prostu nie było Internetu. Nad Białorusią pojawiła się kopuła informacyjna, która skutecznie ukrywała przed światem zewnętrznym okrucieństwa, które miały miejsce na ulicach pod osłoną nocy. Z powodzeniem uciszono płacz tysięcy Białorusinów przebywających w tymczasowych aresztach. Ludzie byli okaleczeni, ludzie byli załamani, zabijano ludzi. Wychodząc na zewnątrz do sklepu lub na spacer z psem, Białorusin zmuszony jest do rozglądania się, chodzenia w tenisówkach i z paszportem, bo każdy krok na ulicy może prowadzić do zatrzymania i aresztowania, przemocy, a może nawet śmierci. Tysiące pobitych i z traumą psychiczną. To co zostało zrobione przez te trzy dni można opisać jednym słowem – piekło. Łukaszenka miał nadzieję, że stworzy piekło na ziemi, ale nie udało się. Strach, ból i smutek, które miały sprawić, że Białorusini będą siedzieli pod kluczem, trzęśli się w mieszkaniach przy zgaszonym świetle, zadziałały w przeciwnym kierunku. 12 sierpnia tysiące kobiet wyszły na ulicę. Odpowiedzią na kule były kwiaty. Odwaga i miłość Białorusinek stały się odpowiedzią na przemoc i faszyzm. Kobiety wyszły, a mężczyźni w fabrykach i zakładach zdali sobie sprawę, że nie mają gdzie się wycofać. Nie mają prawa. [Rozpoczęte] strajki zmusiły dyktatora do przyjścia do fabryki i wysłuchania setek głosów skandujących „wynoś się!” [prosto] w jego twarz. 16 sierpnia wydarzyło się coś, co w końcu pomogło zrozumieć, że dyktator nie ma poparcia 80%. Co czwarty mieszkaniec Mińska wyszedł na ulicę. Pół miliona ludzi – a to tylko Mińsk. To był dzień, który pokazał jak wielu ludzi jest zmęczonych ciągłymi groźbami i chamstwem z ekranów telewizorów. Ten dzień dał do zrozumienia, że Białoruś już nigdy nie „wróci” do stanu stabilności i stagnacji Łukaszenki. Ofiary tych dni, młodzi ludzie, którzy zginęli z rąk policji, tysiące okaleczonych losów nigdy nie zostaną zapomniane. Białorusini nigdy nie wybaczą bezwstydnej samowoli, jaką na ich oczach pokazują siły bezpieczeństwa. 18 dni protestów i wieców, codzienne łańcuchy solidarności na wsiach. Państwo przez kilka dni odgrywało rolę dobrego policjanta, ale to była tylko przerwa. Niestety. 25 i 26 sierpnia znowu zaczęły się zatrzymania ludzi przez policję. Wczoraj ponad 100 osób zostało zamkniętych i zablokowanych w Czerwonym Kościele w Mińsku. Zatrzymano 5 osób w katolickim kościele i wielu na ulicach miasta Mińsk. Ale ludzie się nie wycofują. Wychodzą na ulice, żeby powiedzieć „dość!” przemocy, dyktaturze i samowoli. Oni wychodzą teraz, żeby tego nie musiały robić ich dzieci w przyszłości. Dziś trwa walka o prawa człowieka. Białorusini dzisiaj decydują o swojej przyszłości. Wzywam was wszystkich do dzielenia się wiadomościami o Białorusi, do rozpowszechniania informacji o przemocy wobec zwykłych obywateli. Rozmawiajcie z ludźmi, piszcie. Od nas i od naszych głosów teraz zależy, czy Białorusini będą w stanie obronić swój głos. Niech żyje Białoruś.

Po wzruszającym wystąpieniu Natalli Polkh-Kastsiukowich, obecni na sali wstali z krzeseł, a przewodniczący Rady Miejskiej w Świdnicy, Jan Dzięcielski, zadeklarował pomoc Białorusinom. – W imieniu Rady Miejskiej w Świdnicy wyrażam pełne wsparcie i podziw dla Waszej determinacji i walki. Proszę wszystkich swoich znajomych na Białorusi i w kraju pozdrowić od nas i udzielić im wsparcia z naszej strony. Jeżeli będzie mogli jako rada, jako miasto w jakiś sposób pomagać, zawsze służymy pomocą.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *