Kobiecy żywot

W piątek 18 czerwca miałam być na po raz drugi organizowanym w Warszawie Kongresie Kobiet. Niestety, nieczęsto się składa, bym mogła wraz z innymi paniami uczestniczyć w tym ważnym dla płci pięknej wydarzeniu.

 

Na kongres umówiłam się z moją przyjaciółką, która bardzo mocno zaangażowana jest w ruch kobiet. To z nią wielokrotnie toczę dysputy na temat nas, kobiet. Bardzo często różnimy się w poglądach na wiele spraw, dlatego też bardzo byłam ciekawa dyskusji, które przez dwa dni będą toczyć się w stolicy. Bardzo chciałam podzielić się moim punktem widzenia, ale też posłuchać, co inne kobiety mówią o emancypacji, solidarności, równouprawnieniu czy parytetach.

 

Ja osobiście czuję się kobietą w 100, a nawet 200 procentach, choć są też dni kiedy płacząc w poduszkę żałuję, że nie mam takiej grubej skóry jak wielu mężczyzn. Nie jestem emancypantką i nie przeszkadza mi, gdy mężczyźni na powitanie całują mnie w rękę i przepuszczają pierwszą w drzwiach. Jestem też zdania, że kobiecie jest dużo lepiej żyć u boku kochanego mężczyzny. Wiem też, że to my matki same wychowujemy mężczyzn nieudaczników, tchórzy, facetów bez morale i zasad. Dlatego dziękuję, że mam dwie córki i żadna kobieta kiedyś nie zarzuci mi, że to ja jestem przyczyną jej życiowych nieszczęść przez maminsynka, który chowa się pod spódnicą.

 

Wiem też, bo doświadczyłam tego wielokrotnie na swojej skórze, że solidarność to zdecydowanie słaba strona kobiet. Nie tylko są niesolidarne, ale złośliwe, zawistne, zazdrosne – wstrętne. Powtarzam – wiem coś o tym, bo doświadczyłam tego nie raz i jeszcze wiele przede mną. Brak równouprawnienia – na szczęście nigdy tego nie doświadczyłam. A wręcz przeciwnie – jestem przekonana, że moja płeć ratowała mnie z opałów czy pomagała w załatwieniu trudnych spraw. I tu po raz kolejny jestem szczęśliwa, że jako kobieta miałam szansę urodzić moje córki i poświecić im kawał swego życia. Tych pięknych i satysfakcjonujących chwil niczym nie można zastąpić.

Kobieta w polityce? Niestety, to jedna z niewielu profesji kobiet, które zdecydowanie odrzucam. Polityka w polskim wykonaniu, ale też tak dzieje się na całym świecie, jest brudna fałszywa i wymaga giętkiego kręgosłupa. Szkoda kobiet do tego szamba. Faceci są inni. Oni dla kariery gotowi są niestety poświęcić wszystko. Robią to dla własnej próżności, zresztą wiele różnych rzeczy robią, które nie mieszczą mi się w kobiecej głowie, ale to ich sprawa.

 

A parytety? Mam bardzo mieszane uczucie co do tej kwestii. Przede wszystkim nie jestem przekonana, że aż tak wiele kobiet jest gotowych wejść do polityki. Poza tym, jeśli kobiety miałyby nas reprezentować, to powinny być do tego dobrze przygotowane. A czy są? Jestem przekonana, że ogromna większość kobiet to mądre, wykształcone panie potrafiące się znaleźć w wielu dziedzinach życia. Ale do polityki? Takiej polityki? Mam takie same wątpliwości jak co do naszych panów w polityce. Wolę się wstydzić za facetów niż za panie. W piątek i w sobotę będę w pracy i na turnieju wraz z moimi koleżankami i kolegami z redakcji. I chyba będzie fajnie – nie gorzej niż na kongresie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *