Sobiesław Nowotny: To książka dla każdego
Skupiona na historii kamienic świdnickiego Rynku i losach ich dawnych mieszkańców, ukazująca wielokulturowość miasta, jego burzliwe wydarzenia, historyczne wizyty, przemiany religijne i wyznaniowe. Odsłaniająca tajemnice życia słynnych świdniczan, artystów, lekarzy, prawników, ale też kupców, oberżystów czy rzemieślników, którzy żyli tu i mieszkali przed nami. Do tego bogato ilustrowana i wydana na papierze kredowym w przyjemnym do czytania formacie – taka jest najnowsza książka wydawnictwa Errata-Kubara Lamina. Szczegóły publikacji „Świdnicki Rynek cz.1. Kamienice mieszczańskie” wyjawia dziennikarce Beacie Figurnej-Garbiec sam autor Sobiesław Nowotny.
W książce znajdziemy fascynujące historie związane z klęskami pożarów, zarazą, kwaterunkami wojska, przemianami religijnymi, wyznaniowymi i światopoglądowymi
Beata Figurna-Garbiec: Dlaczego postanowił napisać Pan tę książkę?
Sobiesław Nowotny: Chciałem pokazać bogactwo, jakim może poszczycić się Świdnica, a także wskazać na mnogość informacji o poszczególnych kamienicach w źródłach narracyjnych, jakie posiadam. To przede wszystkim kroniki nowożytne Świdnicy. Zawierają one fascynujące informacje. To często nieszczęśliwe wypadki i niesamowita obyczajowość właścicieli. To także pobyty królów w Świdnicy, bitwy na ręce i szpady. To wyjątkowe historie, które każdy powinien znać i przeczytać, a można się o nich dowiedzieć tylko z tej publikacji. To nie jest książka typowa dla architektów, to pozycja obowiązkowa dla każdego mieszkańca Świdnicy, który jest ciekawy swojego miasta. Nieukazująca jak wszystkie inne architektury, ale skupiająca się na opowieściach i historiach ludzi, którzy żyli przed nami, w dawnych wiekach. Opisuje ona oczywiście architekturę, ale w sposób powierzchowny. Przede wszystkim jednak skupia się raczej na bardzo szczegółowym opisie poszczególnych domów i ludzi, którzy tutaj działali.
BFG: Jakim kluczem posługiwał się Pan przy pisaniu tej książki?
SN: Starałem się opisywać historie kamienic w porządku chronologicznym, czyli od momentu pierwszej wzmianki o danym obiekcie i właścicielu poprzez okres średniowiecza, czasy nowożytne, reformację, kontrreformację oraz wieki XIX i XX. Jest to typowy opis na zasadzie chronologii i pewnego przejścia, które moim zdaniem jest tutaj jak najbardziej naturalne. To nie jest suchy etap od jednej epoki do drugiej. To zmieniający się właściciele, na zasadzie dziedziczenia czy kupna i sprzedaży. Jedynie w wieku XX mamy przypadki wydziedziczania czy odbierania własności prywatnej. To dotyczyło w szczególności ludności żydowskiej. W jednej z kamienic świdnickiego Rynku urządzono nawet getto żydowskie. To tzw. kamienica Hahnów. To dosyć smutna historia, bo Żydom odebrano majątek i spędzono do tej jednej kamienicy, a później rozsyłano do obozów koncentracyjnych całej Europy, gdzie następnie większość tych ludzi, a może i całość, została wymordowana bądź zginęła w nieludzkich warunkach.
BFG: Książka nosi tytuł „Świdnicki Rynek cz.1. Kamienice mieszczańskie”. Do czego odnosi się ta pierwsza część?
SN: Część pierwsza bardziej się odnosi do świdnickiego Rynku niż do kamienic mieszczańskich. Zamysł był taki, aby ująć w niej kamienice umiejscowione na terenie świdnickiego Rynku od zewnętrznych pierzei, określanych w danych wiekach mianem Podcieni. I opisać historię poszczególnych domów. Przejście przez pierwszych właścicieli, ukazanie informacji, które są związane z tymi budynkami. To był pierwszy krok, który został zrealizowany.
BFG: Czyli historia, a nie architektura?
SN: Tak, w mniejszym stopniu skupiam się na architekturze. Samo stwierdzenie, że większość świdnickich kamienic pochodzi z 1379 roku i pamięta jeszcze czasy Piastów Świdnickich już jest fascynujące. Są to budynki bardzo starej daty. Z czasem je tylko modernizowano. To wyjątkowe.
BFG: Historia której kamienicy wydaje się najciekawsza?
SN: Według mnie niedoceniana jest kamienica Rynek 15. Ma ona wyjątkową historię. W 1527 roku gościł w niej bowiem król Czech Ferdynand I Habsburg. Podobną historię ma kamienica Rynek 25. Tam przebywał z kolei król Prus Fryderyk Wielki. Jest to miejsce wielu historycznych wydarzeń, również powojennych. To chociażby słynne wystąpienie Solidarności na Rynku świdnickim. Każda z nich jest ciekawa i skrywa inne tajemnice. Wspaniałą historię ma kamienica Rynek 34. Wiele jest takich opowieści, o których sam dowiedziałem się dopiero pisząc tę książkę. Są tu zawarte zdarzenia nigdy dotąd niepublikowane. Historia, która pokazuje, jak wielokrotnie Rynek zmieniał swoją funkcję. W jednej z kamienic w Rynku znajdowała się na przykład synagoga. W XIX wieku pierwszą synagogę, o jakiej wiemy, założono właśnie w kamienicy Rynek 8.
BFG: Co jeszcze?
SN: Historie są rozmaite. Przeczytamy o tym, że ktoś się utopił w studni na zapleczu danej kamienicy, że w jednej istniała szkoła fechtunku, w której uczyli szermierki i słynęła ona w XVII wieku na całe Niemcy i Europę Środkową. W innej z kolei doszło do pożaru czy innego nieszczęśliwego wypadku. To historie zmieniające się przez wieki – od średniowiecza do współczesności. Zdziwić może niektórych, że okres po II wojnie światowej został potraktowany szczątkowo, jednak trzeba pamiętać, że władze po tym okresie zlikwidowały własność prywatną.
BFG: Dlaczego to właśnie świdnicki Rynek wysunął się na plan pierwszy?
SN: Jest to miejsce o wyjątkowym charakterze. Według mnie należy on do najpiękniejszych w całej Polsce, ponieważ nawet kamienice na Rynku w Krakowie czy w Poznaniu nie są tak wysokie i okazałe jak w Świdnicy. Wrocław ma piękny Rynek, ale jego kamienice zostały odbudowane po drugiej wojnie światowej. A w Świdnicy wszystko zachowało się niemal w sposób oryginalny. Mamy postaci świdnickiej starówki, które są wielkim skarbem. Mamy słynne osoby, chociażby lekarza Joachima Achillesa, kobietę astronom Marię Kunitz czy wodoleczników Hahnów. W dawnych wiekach świdnickim Rynkiem spacerowali artyści, lekarze, prawnicy. Handlowali w nim kupcy i tworzyli rzemieślnicy. Czy to nie fascynujące móc na chwilę zapomnieć o szalonej gonitwie i zatracić się w ich historiach spisanych na kartach tej książki?
BFG: Książka opisuje historie kamienic zlokalizowanych tylko w świdnickim Rynku. Zaczyna się na numerze pierwszym, a kończy na trzydziestym szóstym. Po drodze brakuje numeru 12.
SN: Rzeczywiście, strona północna Rynku kończy się numerem 11. I później zaczynają się już kamienice przy ul. Pułaskiego. Z kolei strona wschodnia, czyli kontynuacja, zaczyna się numerem 13. Brakuje nr 12. To jest zaskakujące. W publikacji nie ma też narożnych kamienic Rynku, bo one należą do innych ulic wychodzących. Co prawda przylegają do niego swoimi fasadami, ale znajdują się na przykład przy ul. Długiej 2, Pułaskiego 2 czy Grodzkiej. W związku z tym powinny mieć swoją historię w innych częściach publikacji.
W odróżnieniu od pracy Małgorzaty Chorowskiej i Czesława Lasoty – „Kamienica mieszczańska w Świdnicy. Karczma i mieszkanie w XIII-XVIII w.” Sobiesław Nowotny postanowił dotknąć tego samego tematu z zupełnie innej strony. W mniejszym stopniu interesują go wątki architektoniczne w poszczególnych obiektach. Bardziej skupia się na losach poszczególnych ludzi i rodzin, dawnych mieszkańców Świdnicy
BFG: I faktycznie będą ją miały?
SN: Jak już wspomniałem, pierwsza część książki opisuje tylko zewnętrzne ściany Rynku, które w dawnych wiekach nazywano Podcieniami. W tej części istniały drewniane konstrukcje zadaszenia, pod którymi handlowano. W Świdnicy się to odbywało do XVIII wieku. Podczas deszczowej pogody można było przejść wokół całego Rynku suchą stopą i nabywać różne towary. Ale to nie wszystkie kamienice. Są jeszcze inne zlokalizowane w obrębie bloku śródrynkowego, na którym skupię się właśnie w drugiej części książki. Znajdujące się tam kamienice swoją funkcję zyskały dopiero w XIX wieku. Wcześniej cały blok śródrynkowy, czyli centrum było miejscem handlu i administracji miasta. Nawet te obiekty, o których dzisiaj mówimy, że to są kamienice, one w zasadzie są tylko budynkami, które wtórnie zostały zaadaptowane bądź przebudowane na kamienice, a wcześniej były na przykład domami sukienników. Tak więc moim zdaniem powinny zostać ujęte w zupełnie odrębnej książce. Takiej, która będzie mówić o ratuszu i całym bloku śródrynkowym. To m.in. apteka miejska (obecnie Galeria Fotografii), dawne sukiennice, teatr, ławy chlebowe i szewskie, bogate kramy, w których sprzedawano towary luksusowe, wieża ratuszowa, dom kupiecki z ratuszem czy izba solna.
BFG: Czy ta książka to również dobra promocja Świdnicy?
SN: Oczywiście. Jest ona także bardzo istotna jako element promujący miasto. Jest to pierwsza tego typu książka na Śląsku, a może i w całej Polsce, która ujmuje Rynek i jego kamienice. Do tej pory nawet Wrocław nie może poszczycić się taką publikacją.
Książka jest bogato ilustrowana zdjęciami Mariusza Barcickiego
BFG: A co z ilustracjami?
SN: Książka jest bogato ilustrowana. Słowa wdzięczności należą się Panu Mariuszowi Barcickiemu, który nieodpłatnie udzielił zdjęć do tej publikacji. Łącznie znajduje się w niej 160 ilustracji. Pozycja jest też bardzo dobrze wydana pod względem edytorskim na świetnym papierze.
BFG: Co jeszcze wyróżnia tę książkę?
SN: Na pewno to, że pokazuje ona bogactwo miasta pod względem wielokulturowości. Można przeczytać w niej o Polakach, którzy tutaj działali, o Niemcach, którzy tu mieszkali. Można spotkać również kupców włoskich np. rodzinę Toscano, która handlowała na Rynku m.in. cytrynami, co w dawnych czasach było luksusem. Te owoce musiały przecież przebyć daleką drogę z Włoch przez Alpy i kupcy się tego podejmowali. Ta książka jest pierwszym krokiem do poznania bogactwa naszego miasta. To co ją wyróżnia, to fakt, że opisuje często historie zwykłych ludzi, którzy żyli tu przed wiekami.
Mamy w niej wielonarodowość i wielowyznaniowość. Książka dotyczy przemian religijnych. Najpierw chrześcijanie jeszcze sprzed podziałów, później po reformacji pojawiają się ewangelicy i zaczynają dominować w mieście, potem kontrreformacja i powrót katolików, a także nawracanie na katolicyzm nawet siłą.
Jest to bardzo bogata pod względem treści książka, którą polecam każdemu świdniczaninowi. Każdy mieszkaniec Świdnicy powinien ją przeczytać i zastanowić się przy okazji nad własnym losem, że jesteśmy tylko takimi małymi trybikami w dziejach miejsca, które może się pochwalić już niekiedy niemal 750-letnią historią.
BFG: Do kogo ona jest skierowana?
SN: W pierwszej kolejności do świdniczan, którzy chcieliby poznać historię swojego miasta. Do mieszkańców Rynku, do przedsiębiorców, którzy mają tu swoje lokale. To również książka dla wszystkich mieszkańców, którzy chcieliby poznać historię poszczególnych domów. Powinni przeczytać ją uczniowie, studenci, historycy i wykładowcy. Ale przede wszystko to książka obowiązkowa dla turystów i przewodników. Uważam, że pod tym względem najbardziej swoją rolę spełni. Można w niej znaleźć bardzo wiele inspiracji. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś ciekawego dla siebie.
*Wywiad ukazał się w 43. numerze „Wiadomości Świdnickich” z 24 października 2016 roku
Beata Figurna-Garbiec, Napisz do autora beatafigurna@swidnickie.pl
***
Radość, ale i ogrom pracy
Sobiesław Nowotny pracował nad książką 4 lata. Jeździł do Niemiec, Austrii i Czech. Całe dnie spędzał w bibliotekach i archiwach ulokowanych po całej Polsce. Jak poinformował, największa kronika nowożytna miasta Świdnicy liczy ponad 900 stron! i znajduje się w Bibliotece Narodowej w Warszawie. Samo jej odczytanie zajęło autorowi pół roku, a mikrofilm kosztował go 4500 złotych.
Historyk korzystał m.in. ze spisów podatkowych z różnych okresów. Najstarszy z nich pochodzi z roku 1379! roku. Został założony w czasach księżnej Agnieszki, żony Bolka II. To pozwoliło na dotarcie do wykazu nazwisk poszczególnych właścicieli. Z kolei to, kim oni byli, ukazują kolejne materiały źródłowe. Jak przyznał historyk, było ich całe mnóstwo. To także pamiętniki świdniczan i relacje gości odwiedzających miasto.
Nie ma wątpliwości, że książka jest interesująca. Zrodziła się ona przede wszystkim z pasji, bo jak przyznał w rozmowie z nami Sobiesław Nowotny, jego po prostu fascynowało pisanie tej książki.
– Dzieje kamienic świdnickiego Rynku stanowią niewątpliwie sporą cześć historii. Jeżeli czujecie się Państwo prawdziwymi gospodarzami tego miasta i utożsamiacie się ze Świdnicą, musicie koniecznie przeczytać książkę „Świdnicki Rynek cz. 1. Kamienice mieszczańskie”. To absolutny fenomen wydawniczy! Książka ma niewątpliwie wymiar poznawczy. Wszystko jest tu nowe, nieznane i dotąd niespisane. Sama jej forma, pomysł i konstrukcja oraz styl są wypracowane po raz pierwszy. Nikt wcześniej nie wyrobił kanonu, w jaki sposób ta książka miałaby powstać – uważa Sobiesław Nowotny.
Cena, jak na tak bogatą treściwie książkę wypełnioną mnóstwem ilustracji, jest niewygórowana. Można ją nabyć za jedyne 45 złotych w redakcji „Wiadomości Świdnickich” oraz w księgarni „Eureka”. Liczy 280 stron, 160 kolorowych ilustracji i jest wydana w przyjemnym do czytania formacie B5.
Beata Figurna-Garbiec