Podpalił, nie wie dlaczego (FOTO)
– Chciałbym, żeby tak samo cierpieli jak mój tata. Dla tego co podpalił powinna być kara śmierci. Wet za wet. Szkoda, że w Polsce nie ma takiej kary –mówi Sebastian Duś, syn zmarłego 56-latka, który w sierpniu ubiegłego roku w Świdnicy został oblany podpałką do grilla i podpalony. W piątek przed Sądem Okręgowym w Świdnicy ruszył proces oskarżanego o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem 24-letniego Michała B. Jego kolega Kamil W. odpowiada za nieudzielenie pomocy.
– Chciałbym, żeby tak samo cierpieli jak mój tata. Dla tego co podpalił powinna być kara śmierci. Wet za wet. Szkoda, że w Polsce nie ma takiej kary – mówi Sebastian, syn zmarłego 56-latka, który w sierpniu ubiegłego roku w Świdnicy został oblany podpałką do grilla i podpalony. W piątek przed Sądem Okręgowym w Świdnicy ruszył proces oskarżanego o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem 24-letniego Michała B. Jego kolega Kamil W. odpowiada za nieudzielenie pomocy.
Przypomnijmy. Do tragedii doszło 10 sierpnia po godzinie 8.00 przy ulicy Wrocławskiej, w pobliżu terenu Szkoły Podstawowej nr 6. Michał B. i Kamil W. po zakrapianej alkoholem całonocnej imprezie w lokalach postanowili jeszcze wypić kilka piw i posilić się. Dołączył do nich 56-letni Kazimierz D. Młodsi pili piwo, starszego częstowali wódką, po którą dwa razy poszli do pobliskiej „Żabki”. Jedną butelkę mężczyzna wygrał w zakładzie – młodzi nie wierzyli, że posiada prawo jazdy. W sumie Kazimierz D. miał wypić półtora litra alkoholu, w końcu upojony spadł z murka i prawdopodobnie zasnął. To wtedy Michał B. oblał jego odzież podpałką do grilla i podpalił. Kamil W. miał w tym czasie odejść kilka metrów dalej za potrzebą. Zwęglonego mężczyznę i stojącego przy nim Michała B. znalazł przypadkowy świadek – dziadek Kamila W. Na wieść, że krewny zbliża się na motorze Kamil W. uciekł do domu.
56-latek zmarł w szpitalu w Nowej Soli dokładnie dwadzieścia jeden dni później. Lekarze nie byli w stanie go uratować. Miał poparzenia III stopnia 50 procent ciała oraz poparzenia dróg oddechowych. W organizmie miał 6,2 promila alkoholu. Stan w jakim się znajdował znieczulił potworny ból w dniu tragedii. Potem jednak cierpiał okrutnie. Amputowano mu spaloną nogę.
Michał B. i Kamil W. wyglądają na zwykłych młodych ludzi. Przyjaźnią się od kilkunastu lat, obaj są technikami informatyki. W sali sądowej zaprezentowali się jednak zupełnie inaczej. Michał B. sprawiał wrażenie, jakby to co się stało nie spowodowało w nim większych refleksji. Przyznał, że podpalił Kazimierza D. ale twierdził, że nie chciał zabić. Nie był w stanie podać powodów swojego zachowania. – Sam sobie zadaje pytanie dlaczego – mówił. Nie przeprosił obecnych na sali krewnych mężczyzny. Winą za to co się stało obarczył używki. – Gdybym nie połączył amfetaminy i alkoholu, to w tamtą niedzielę byłbym innym człowiekiem – stwierdził.
Oskarżany o nieudzielenie pomocy poszkodowanemu Kamil W. przeprosił rodzinę, płakał, a po wyjściu z sali został przytulony przez panią Magdalenę, mamę zmarłego. – Przepraszam, że tak mało zareagowałem i uciekłem. Jest mi wstyd i bardzo przykro – podkreślał Kamil W. Przed sądem zeznał, że próbował ratować płonącego człowieka. Zdarł mu koszulę, próbował ściągnąć spodnie. Wraz z Michałem B. polewał Kazimierza D. piwem.
Zeznania młodych ludzi przed sądem, a szczególnie Michała B. znacząco różniły się od tych złożonych w postępowaniu przygotowawczym przed policjantami i prokuratorem. Michał B. wycofał się z twierdzenia, że wcześniej pokłócił się Kazimierzem D., o to, że ten zarzucił mu, że był winny śmierci jego kolegi w wypadku samochodowym, do którego doszło w 2012 roku. W piątek twierdził, że do żadnej kłótni nie doszło. – Policjanci mówili mi, żebym podał jakiś motyw, dlaczego to zrobiłem. Powiedzieli, że wtedy mogę uniknąć sankcji – tłumaczył przed sądem. Kamil W. wycofał się z kolei z twierdzenia, że dzień przed tragedią ani on ani Michał B. nie zażywali narkotyków – jak zgodnie stwierdzili przed sądem brali amfetaminę. Młodzi ludzie nie mówili też, że zanim dziadek Kamila W. znalazł zwęglonego Kazimierza D. dwa razy wrócili do leżącego kompana od kieliszka. To wynika z zapisu kamer monitoringu przemysłowego przy SP 6.
Kluczowe zdaje się ustalenie czy Michał B. działał z premedytacją. Czy kupując drugą porcję wódki i podpałkę wiedział, że chce jej użyć do podpalenia Kazimierza D.? Obaj młodzi mężczyźni wcześniej kupili kiełbasę, musztardę i chleb. Zdarzało im się, że grillowali w podwórzu, niedaleko mieszkania jednego z oskarżonych. Jak jednak zeznali większość, a może i całość „zapasów” zdążyli zjeść jeszcze przed spotkaniem z Kazimierzem D. Jak zeznał Kamil W. na pytanie „co ty zrobiłeś chłopie?” Michał B. miał odpowiedzieć: „Wszystko biorę na siebie”…
Michałowi B. grozi nawet dożywocie. Za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem wyrok nie może być niższy niż 12 lat pozbawienia wolności. Do trzech lat więzienia Kamilowi W. W poniedziałek proces będzie kontynuowany. Składowi sędziowskiemu przewodniczy sędzia Sabina Szlichta. W charakterze oskarżycieli posiłkowych występuje matka i jeden z dwóch synów zmarłego.
(ram), foto Wiktor Bąkiewicz
{gallery}galerie/150206proces{/gallery}