Mógł zabić, skończył na dachu
Ledwo stał na nogach, ale wsiadł za kierownicę i z czwórką kompanów ruszył na szaloną przejażdżkę. To prawdziwy cud, że nikogo nie zabił. Mieszkańcy Miłochowa i Gogołowa w powiecie świdnickim cały czas żyją koszmarnym wypadkiem sprzed kilku dni.
Ledwo stał na nogach, ale wsiadł za kierownicę i z czwórką kompanów ruszył na szaloną przejażdżkę. To prawdziwy cud, że nikogo nie zabił. Mieszkańcy Miłochowa i Gogołowa w powiecie świdnickim cały czas żyją koszmarnym wypadkiem sprzed kilku dni.
Wtorek, 7 sierpnia. To był słoneczny dzień. Życie w Miłochowie i Gogołowie toczyło się leniwie. Nagle lotem błyskawicy okolicę obiegła wieść o pijanym kierowcy, który mocno przeszarżował na drodze pomiędzy miejscowościami. Opel Omega pędził na złamanie karku. Szofer miał „gdzieś” jakiekolwiek ograniczenia i absolutny brak zdrowego rozsądku. Gdy na drodze przed nim pojawił się Opel Corsa, wziął się za wyprzedzanie.