Zabrakło prądu

Genialna postawa bramkarza Tomasza Wasilewicza nie wystarczyła do odniesienia drugiego zwycięstwa w tym sezonie. ŚKPR przegrał na własnym parkiecie ze Spójnia Gdynia 17:24 (10:8) i coraz mocniej osadza się w dolnych rejonach tabeli.

 

Genialna postawa bramkarza Tomasza Wasilewicza nie wystarczyła do odniesienia drugiego zwycięstwa w tym sezonie. ŚKPR przegrał na własnym parkiecie ze Spójnia Gdynia 17:24 (10:8) i coraz mocniej osadza się w dolnych rejonach tabeli.

ŚKPR Świdnica – Spójnia Gdynia 17:24 (10:8)

Przebieg meczu: 5′ 0:0, 10′ 1:3, 15′ 4:4, 20′ 6:5, 25′ 8:7, 30′ 10:8, 35′ 12:11, 40′ 13:14, 45′ 14:16, 50′ 15:18, 55′ 16:22, 60′ 17:24

ŚKPR: Wasilewicz, Olichwer, Bajkiewicz – K. Rogaczewski 4, Bieżyński 3, Piędziak 2, Bruy 2, Grochowski 2, Kijek 2, Chaber 2, Rzepecki, Krzaczyński, Jarząbek, Czerwiński, Macyszyn, Dębowczyk

Karne: ŚKPR 1/1, Spójnia 5/3

Kary: ŚKPR 6 minut, Spójnia 6 minut

Widzów: 150

Faworytem meczu byli przyjezdni. Świdniczanie liczyli jednak, że uda im się spłatać psikusa. Gdzie szukać punktów, jeśli nie w meczach na własnym parkiecie? Pierwsza połowa rozbudziła nadzieję kibiców. Głównie za sprawą Tomasza Wasilewicza, który grając z niebywałą skutecznością ponad 70 procent był zaporą nie do przejścia dla rywali. W pierwszej części popularny „Misiek” skapitulował tylko osiem razy. Jego koledzy z pola mieli kłopoty w ataku pozycyjnym, ale po trzydziestu minutach mieli na koncie dwa trafienia więcej.

– Jest pięknie, ale to chyba niemożliwe, żeby „Misiek” był w stanie grać na takiej skuteczności przez cały mecz – w przerwie meczu komentował Jacek Przenzak, działacz ŚKPR-u.

Po zmianie stron Wasilewicz rzeczywiście nieco spuścił z tonu, ale było to przede wszystkim efektem coraz łatwiejszych pozycji rzutowych rywali. Jakość obrony ŚKPR-u słabła z każdą minutą, coraz większe problemy pojawiały się w ofensywie. Wprawdzie tuż po zmianie stron Dmytro Bruy rzucił na 11:8, ale już w 34. minucie był remis 11:11. Świdniczanie jeszcze tylko raz wyszli na prowadzenie, a ostatni remis (13:13) zanotowano w 39. minucie. Od tego momentu na parkiecie niepodzielnie rządzili już goście, którzy systematycznie powiększali swoją przewagę. Ostatecznie wyniosła ona aż siedem bramek.

– Wychodzi za krótki okres przygotowawczy i budowanie składu na ostatnią chwilę. Zespół ma siły na 40 minut – przyznał po meczu trener odnowy biologicznej Arkadij Makowiejew. Tego jednak można się było spodziewać. Szare Wilki dopiero w sierpniu dowiedziały się, że zagrają jednak w I lidze. Na pewne ruchy kadrowe i zmianę cyklu przygotowań było już za późno. – Jestem jednak przekonany, że będzie dobrze. Zespół potrzebuje czasu na zagranie się, a punktów musimy szukać w meczach z zespołami będącymi w naszym zasięgu. Spójnia to bardzo dobra, doświadczona i mocna fizycznie drużyna. Jestem pod wrażeniem ambicji chłopaków, ale w pewnym momencie po prostu zabrakło sił – dodawał prezes klubu Jan Masłowski.

(ram)

{fcomment}

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *