Z przeszłości: Dostrzec człowieka

Jego historia rozpoczęła się ponad 50 lat temu. W 1969 roku powołano do życia Państwowy Dom Specjalny dla Dzieci, który już dwa lata później przemianowano na Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci. Obecnie mieszka tutaj 70 osób. Zapraszamy do podróży w przeszłość i przypomnienia sobie, jak wyglądał w 2001 roku.


Artykuł ukazał się w Wiadomościach Świdnickich nr 1 w 2001 roku na stronie 9 (02.01.-08.01.2001)
“Wiadomości z przeszłości” to zbiór zdjęć i artykułów z archiwum redakcji “Wiadomości Świdnickich”

– najstarszego tygodnika w powiecie świdnickim.
Zapraszamy do obserwowania naszego konta na Instagramie @wiadomoscizprzeszlosci
autor tekstu: mm, pisownia oryginalna
fot. M.M. – Obiekty Domu Pomocy Społecznej mieszczą się w starym zespole pałacowym leżącym na obszarze parku książańskiego


Czterdziestoletnia kobieta tuląca się do przychodzących gości, pieszczotliwie pokrzykująca nikogo tu nie dziwi. Pomimo zaawansowanego wieku mieszkający tu ludzie zachowują się jak dzieci – dzieci płaczące, śmiejące się, grymaszące i psocące.

O podopiecznych Domu Pomocy Społecznej w Jaskulinie nikt z personelu nie mówi inaczej niż dzieci. „Nasze dzieci to, nasze dzieci tamto”. Tak się przyjęto. Ale jak mówić inaczej o dorosłych osobach, które swym zachowaniem przypominają rozkrzyczaną gromadkę kilkulatków? – Wielu naszych podopiecznych jest w ośrodku od dziecka – mówi Elżbieta Wiszniewska, dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Jaskulinie. – Spędzają tu swoje całe życie, pod opieką dorosłych. Sami są dorośli ciałem, ale ich rozwój intelektualny zatrzymał się na poziomie ośmio-dziesięciolatków.

W domu znajduje się obecnie 65 podopiecznych, w wieku od 24 do 56 lat. Większość z nich stanowią kobiety, panów jest tylko osiemnastu. Osoby te mają różne schorzenia – od lekkich do ciężkich upośledzeń. Większość z nich ma rodziny. Tylko piątka jest sierotami. – Opieka nad naszymi dziećmi jest bardzo trudna, dlatego niewiele osób decyduje się na mieszkanie z nimi w domu. Oddają je do takich ośrodków, jak nasz. Dobrze jest kiedy utrzymują z nimi kontakt, niestety często bywa, że rodziny zapominają o naszych podopiecznych – opowiada pani dyrektor.

Na święta część dzieci wyjechała do rodzin. Większość jednak pozostała. Mieszkańcy domu pomimo swych ułomności świetnie wyczuwają świąteczny nastrój. Pod okiem swych opiekunów przygotowali świąteczne ozdoby, ubrali choinki. W przedświąteczną sobotę odbyła się uroczysta wigilia podopiecznych i personelu. Był opłatek, tradycyjne potrawy, kolędy i drobne upominki. Prawdziwe święta. – Tak jest co roku. To jest dom naszych podopiecznych i muszą się tu czuć tak, jak w domu – kontynuuje Elżbieta Wiszniewska. Życie codzienne mieszkańców domu upływa na zajęciach terapeutycznych i ćwiczeniach. Wszystkie one podporządkowane są rehabilitacji podopiecznych. Nie ma niestety szans, by wyleczyć ich z posiadanych schorzeń. Uszkodzenia zdrowia są na tyle poważne, że podopieczni są do ośrodka przypisani na całe życie. Nie ma szans na to, by mogli wrócić do normalnego życia. – To są dzieci na całe życie. Bardzo kochane dzieci. Potrafią nam one sprawić wiele radości i kłopotów, ale potrzebują dużo miłości, czułości, a przede wszystkim całodobowej opieki – wyjaśnia dyrektor. – Nasi podopieczni nie są niebezpieczni dla otoczenia. Ich zachowania i reakcje są bardzo spokojne. Są po prostu dziećmi, których nie można zostawić bez opieki, bo się rozbiegną i pogubią.

Mieszkańcy Jaskulina przyzwyczaili się do swych sąsiadów. Czasami któryś z podopiecznych wymknie się spod kontroli i idzie na wieś do „znajomych”. Niektórzy ugoszczą go herbatą, a niektórzy przegonią. Jednak większych kłopotów nie ma. Ludzie rozumieją problemy podopiecznych ośrodka i jeżeli trzeba, to służą pomocą – Zrozumienie zarówno u lokalnej społeczności, jak i władz jest duże. Wszyscy starają nam się pomóc, by jak najlepiej żyło się naszym dzieciom – tłumaczy pani dyrektor.

Dom Pomocy Społecznej podlega pod Starostwo Powiatowe w Świdnicy. To ono finansuje działalność placówki.  Z pieniędzy otrzymywanych od starosty opłacana jest eksploatacja obiektów, utrzymanie podopiecznych i pensje personelu. Otrzymywane środki starczają na przeżycie, ale dyrektor się cieszy, że kolejny rok uda się zakończyć bez zadłużenia.

Utrzymanie tego typa placówki jest bardzo kosztowne. Jednak dzięki przychylności starostwa radzimy sobie całkiem nie najgorzej – opowiada pani Elżbieta. – Naszym podopiecznym niczego nie brakuje. Maję zapewnione wyżywienie, ubrania i kieszonkowe. Obiekty ośrodka są w nie najgorszym stanie, choć główny budynek w najbliższym czasie będzie potrzebował remontu.

Obiekty domu pomocy mieszczą się w kilku zabudowaniach byłego pałacu. W obiekcie tym przed wojną i zaraz po niej znajdowało się sanatorium gruźlicze. Takie umiejscowienie nie było przypadkowe, gdyż teren – płytka dolinka ze stokami porośniętymi starodrzewiem – posiada specyficzny mikroklimat. Walory te wykorzystywane są obecnie przez mieszkańców domu. W lecie organizowane są zabawy na placu przed pałacem, gril pod starym rozłożystym bukiem. Otoczenie budynków jest urokliwe. Same budynki znajdują się w dobrym stanie, zwłaszcza obiekt będący domem mieszkalnym pensjonariuszy. Jednak pałac wykorzystywany jako dom pobytu dziennego potrzebuje remontu. W budynku tym znajduje się kuchnia i sala jadalna placówki. Umiejscowione są też w nim sale do zajęć i rehabilitacji.

Pałac potrzebuje remontu i przebudowy. Marzy się nam, by móc wybudować w nim windę, która ułatwiłaby przemieszczanie się po budynku osób na wózkach – tłumaczy pani dyrektor. – W obiekcie tym odbywa się właściwie całe życie podopiecznych. Tu jedzą, pracują, odbywają zajęcia, bawią się. W pięknej sali kominkowej organizowane są najważniejsze uroczystości, jak ostatnio wigilia.

Sala kominkowa jest prawdziwą perełką pałacu. Piękna, z piaskowcowym kominkiem i zabytkowymi meblami, jest izbą reprezentacyjną domu pomocy. Pani dyrektor marzy się, by sala przynosiła również dochody ośrodkowi. Chciałaby wynajmować ją na imprezy okolicznościowe, ale na razie nie otrzymała na to zgody. Pozostałe pomieszczenia pałacu to sale do zajęć dla podopiecznych. Pięknie udekorowane i dobrze wyposażone. Wiele prac mieszkańców zdobi ściany pokojów.

Nie jest tak, że natychmiast trzeba wchodzić tu z pracami, ale w najbliższym czasie remont będzie niezbędny. Dzięki dobrej współpracy z partnerskim miastem Świebodzic z Niemiec w ostatnim czasie przeprowadziliśmy prace w pałacu. Odnowiliśmy starą fontannę, zagospodarowaliśmy teren, powstały skalniaki i klomby. Wszystko po to, by nasze dzieci czuły się tu jak najlepiej – mówi dyrektor Wiszniewska.

Na miejsce w ośrodku czeka 27 osób. Zapotrzebowanie na tego typu placówki jest coraz większe. Coraz więcej ludzi potrzebuje opieki ze względu na swój stan zdrowia psychicznego.

Podopieczni domu pochodzą w większości z terenu byłego województwa wałbrzyskiego. Stan ich zdrowia jest różny. Większość osób jest w stanie wykonywać wiele czynności wokół siebie, uczestniczyć czynnie w zajęciach i zabawach. Jest też grupa, której schorzenia uniemożliwiają kontakt ze światem. Żyją odizolowani od niego. – Pomimo swoich ułomności, nasze dzieci dają się kochać i potrzebują tej miłości. Bez względu na stopień ich ułomności są takimi samymi ludźmi jak inni, wymagającymi tylko więcej opieki i uczucia – podsumowuje Elżbieta Wiszniewska, dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Jaskulinie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *