Pół-pełna, czy pół-pusta?

Pierwszy rok studiów nauczył mnie wiele, nie tylko w samej dziedzinie dziennikarstwa i komunikacji społecznej, którą miałam przyjemność studiować, ale też w różnych sferach życia.

Pierwszy rok studiów nauczył mnie wiele, nie tylko w samej dziedzinie dziennikarstwa i komunikacji społecznej, którą miałam przyjemność studiować, ale też w różnych sferach życia.

 

Jako jeszcze wtedy, nie-posiadaczka prawa jazdy zmuszona byłam dojeżdżać na uczelnię autobusem. Mimo że moje weekendowe podróże zaczynały się zazwyczaj o godz. 6.20 nad ranem, to prawie zawsze autobus był wypełniony po brzegi i, czemu dziwiłam się bardzo, jednocześnie było w nim bardzo głośno i to nie za sprawą muzyki z radia. Nie trzeba się było nigdy przysłuchiwać, o czym rozmawiają inni pasażerowie. Oni dzielili się ze wszystkimi tym, co robili dzień wcześniej, tym, co ich czeka dzisiaj, lub co gorsza, co zrobił tamten, i że tamta jest taka, śmaka i owaka. Tymczasem ja starałam się jeszcze przez tę godzinkę zmrużyć oko… Uwierzcie, nigdy mi się to nie udawało. Chyba że miałam za sobą imprezę lub zajęcia od 8.00 do 20.00,. Wtedy wracając do Świdnicy zdarzyło mi się paść jak mucha. Oczywiście, nie mam nic przeciwko, a nawet cieszy mnie, że ludzie mają tyle energii o poranku oraz wiele do powiedzenia, ale czy nie zgodzicie się ze mną, że kiedyś ten środek transportu, był jakby bardziej respektowany? Zauważyliście różnicę?

 

Pamiętam, jak autobus traktowano niemal jak kościół. Szeptano do siebie, tak jak to robi się na poczekalni u lekarza czy w teatrze. Sytuacja zmieniła się…

Pierwszy rok studiów nauczył mnie tego, żeby jeśli już wiem, że pojadę autobusem, spakować ze sobą MP3, bo czasami historie opowiadane przez ludzi niby do osoby, z którą się siedzi, a jednak na forum, przyprawiały mnie o dreszcze, a potęgowały je jeszcze bardziej wiązanki, czyli tzw. rzucanie mięsa.

 

Ostatnio wracając z uczelni miałam okazję znów posłuchać opowieści dwóch całkiem młodych, może trzydziestokilkuletnich chłopaków, którzy jak tylko znaleźli już miejsce w busie, otworzyli puszki z piwem (podejrzewam, że niejedno już zdążyli wypić) i oddali się rozmowie oraz zaczepkom wszystkich dziewczyn siedzących wkoło. Nie będę przytaczać już samej konwersacji, bo jej przebieg był taki, że widziałam, jak w oczach tych nastolatek pojawiło się przerażenie. Sama zresztą zaczęłam się modlić, by ci dwaj jak najszybciej wysiedli. I wtedy po raz kolejny pożałowałam, że nie spakowałam do torebki tego magicznego urządzenia, które pozwala odciąć się od otoczenia. Nie mając innego wyjścia, zaczęłam zmuszać się do snu. Nie wyszło i tym razem, więc skupiałam się na wszystkim, byle nie na nich. Najbardziej współczułam jednak pewnej starszej kobiecie, która chcąc nie chcąc, musiała słuchać porażającego dialogu, o ile można to tak nazwać, tej dwójki. Jej pokolenie z pewnością wiedziało, co to jest kultura osobista i z pewnością korciło ją, żeby ludziom tym zwrócić uwagę. Nie dziwię się jednak, że nikt tego nie zrobił. Po pięciu minutach ich puszki były już wpół puste – kto wie, co takiemu do głowy przyjdzie… W połowie drogi wysiedli. Odetchnęłam, czując wielką ulgę i wtedy też pomyślałam, że choć w połowie, to będzie to dla mnie jednak jak najbardziej pół-pełna, a nie pół-pusta podróż.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *