W Bistro Atmosfera gotują z sercem [KONKURS]

Od niespełna roku w pobliżu Katedry w Świdnicy funkcjonuje lokal, w którym wszystkie podawane dania przygotowywane są z sercem. Składniki kupowane od lokalnych dostawców są najwyższej jakości. Do Atmosfera Bistro zaprosiła nas właścicielka, pani Agnieszka Frańczak. W miejscu, w którym czuć domową atmosferę i unosi się zapach pysznego jedzenia rozmawialiśmy o kuchni, daniach i planach na przyszłość.

Pani lokal w nazwie ma słowo „bistro”, które wielu osobom może kojarzyć się z szybkimi posiłkami i barem mlecznym, w którym nie tyle smakujemy najlepszych dań, co szybko zaspakajamy swój głód i wychodzimy zaraz po skończonym posiłku. Czy taki jest zamysł Pani restauracji?

W żadnym wypadku. Słowo „bistro” to określenie miejsca, w którym można również zjeść pełen posiłek, który serwowany jest z sercem i najwyższą jakością. Wiele osób myśli, że „wpadną” i dostaną jedzenie po trzech minutach, a tak wcale nie jest. Moja kuchnia skupia się na świeżych posiłkach przygotowywanych zaraz przed podaniem. Nie da się przecież ubić, usmażyć kotleta w trzy minuty, nie mówiąc o podaniu go wraz z kluskami śląskimi czy surówką.

Mówi Pani o kotletach i kluskach, czyli menu opiera się głównie na kuchni polskiej?

Tak, również kuchnia typowo wielkopolska, bo stamtąd są moje korzenie.

Uczył ktoś Panią gotować? Podpatrywała Pani mamę czy babcię w kuchni?

Nie, jestem samoukiem. Powiem szczerze, że kiedyś w ogóle nie lubiłam gotować. Później zaczęło mnie to ciekawić, oglądałam i oglądam dużo programów. Staram się tworzyć swoje produkty, jak marynata do karczku, który goście uwielbiają bo rozpływa się w ustach. Cieszy mnie, kiedy nasi goście są zadowoleni, a zwłaszcza ci najmniejsi, którzy wychodząc mówią „prosę pani, było pysne”.

Dzieci mają swoje dania, czy zamawiają to, co dorośli?

Mamy naleśniki czy nuggetsy, ale to jest wszędzie. Najczęściej rodzice wybierają dania dla dzieci. Chciałabym wprowadzić coś tylko dla nich, tak jak kiedyś były ziemniaki z białym sosem. Niestety rodzicom wydaje się, że dzieci takich dań nie jedzą, a to wcale nie jest prawda. Wystarczy zapytać, czy któryś ze standardowych posiłków nie będzie zbyt ostry i uczyć dziecka nowych smaków.

A jakie danie możemy nazwać tym pionierskim?

Najczęściej zamawiany jest barszcz czerwony. Jest on dobrze znanym daniem, ale my przygotujemy go na dużej ilości naturalnych buraków i mamy stałych gości, którzy mówią, że takiego jeszcze nie jedli. Kiedyś wysłałam syna na zakupy i kupił w innym miejscu, niż te, które są już przeze mnie sprawdzone. Proszę mi wierzyć, jest różnica. Zrobiłam wywar z moich buraków i z tych, które kupił syn – przez jeden można było świat oglądać, przez drugi nic nie było widać. Często serwujemy również karczek w marynacie z kopytkami domowymi.

Czy w Pani menu znajdziemy jedzenie dla wegetarian?

W tej chwili jeszcze nie, ponieważ skupiamy się na kuchni typowo polskiej, która – jak wiadomo – bazuje na mięsie i jest kuchnią ciężką. Mam jednak plan, by w przyszłości i takie osoby znalazły tu coś dla siebie. Jest spora grupa ludzi zainteresowana takimi daniami. Nie czuję się jeszcze najlepiej w przygotowywaniu takich posiłków, dlatego zanim zostaną wprowadzone na stałe do naszej oferty, muszę się jeszcze podszkolić.

Czyli goście sugerują, co chcieliby zjeść?

Jak najbardziej. W jednym z dań, w którym był ser panierowany, frytki, surówka goście powiedzieli „a może by tu jakiś sos tatarski pasował”. Wprowadziłam ten sos, mimo że robiłam go pierwszy raz w życiu – można powiedzieć, że stworzyłam swój własny przepis. Posmakował, więc go zostawiliśmy. Muszę jednak podkreślić, że nie mogę wprowadzić wszystkiego, co chcieliby zjeść goście. W naszym lokalu stawiamy przede wszystkim na jakość, a nie ilość. Zbyt duża różnorodność w menu nie pozwoli na dania świeże.

Dlatego opiera się Pani głównie na kuchni polskiej?

Tak, ale również wielkopolskiej tak jak już wspominałam. Może nie do końca ona pasuje na Dolnym Śląsku, ale stamtąd pochodzi moja rodzina. Popularnym w naszej restauracji daniem jest gzik wielkopolski, który powinien być serwowany z pyrą. U nas jednak bardziej przyjęły się placki ziemniaczane, dlatego serwujemy go z plackiem. Dalej mamy kwasówkę, którą goście mylą z góralską kwaśnicą. Jest to czysta zupa na kwasie z kapusty kiszonej, podobnie jak rosół. Do tego kluski ziemniaczane, ale nie toczone w kulkę, tylko w paluchy. Chciałam wprowadzić również czerninę, ale ludzie chyba jeszcze nie są na to gotowi. Do dań serwujemy kopytka, czyli poznańskie szagówki.

Skąd ta nazwa?

Krojone są na szagę, a to oznacza „na ukos”. Goście też mieli problem z rozszyfrowaniem nazwy, więc wróciłam do bardziej popularnych kopytek.

Czy dania w menu obowiązują cały czas, czy się zmieniają?

Są takie potrawy, których dostępność jest ograniczona czasowo. Raz są to gołąbki, raz bitki duszone w cebuli. Nasze dania opierają się na kotletach w wielu odsłonach, ale wiadomo, że nie każdy chce jeść cały czas to samo, dlatego wprowadzamy urozmaicenia, aby każdy znalazł coś dla siebie.

Czy przyjmując gości i pokazując im Stare Miasto dobrym pomysłem na przerwę obiadową jest odwiedzenie Bistro Atmosfera?

Oczywiście! Jesteśmy niedaleko Katedry, bardzo popularnego punktu na turystycznej mapie Świdnicy. Po zwiedzeniu tego pięknego zabytku można podtrzymać klimat w naszym lokalu przy domowym obiedzie. Dlatego zapraszamy na ulicę Długą 54-58. Można odpocząć w środku, można też wyjść na zewnątrz gdy jest ładna pogoda. Serwujemy również lokalne browary rzemieślnicze, więc każdy znajdzie coś dla siebie.

KONKURS!

Bistro Atmosfera przygotowało konkurs dla wszystkich smakoszy! Wystarczy, że wejdziesz w LINK, polubisz post, udostępnisz go na swojej tablicy i oznaczysz w komentarzu osobę, z którą chciałbyś zjeść pyszny obiad.

https://www.facebook.com/bistroatmosferaswidnica/posts/619838548539567

Możesz to zrobić do północy w niedzielę 28 lipca, a kolejnego dnia sprawdź czy to Ty wygrałeś.

• artykuł sponsorowany •

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *