Robert Biedroń: Żyjemy w heteromatriksie

– Tolerancja to ciągły test do jakiego stopnia zaakceptujemy tego innego, obcego. Dzisiaj są geje i lesbijki, ale za tydzień będą muzułmanie, których zrozumiemy albo odrzucimy. Test będzie permanentny – mówi Robert Biedroń, prezydent Słupska, były poseł, „ambasador” środowisk homoseksualnych w Polsce. Z gościem świdnickiej edycji „Pracowni Miast” rozmawiał Przemysław Grzyb.

 

– Tolerancja to ciągły test do jakiego stopnia zaakceptujemy tego innego, obcego. Dzisiaj są geje i lesbijki, ale za tydzień będą muzułmanie, których zrozumiemy albo odrzucimy. Test będzie permanentny – mówi Robert Biedroń, prezydent Słupska, były poseł, „ambasador” środowisk homoseksualnych w Polsce. Z gościem świdnickiej edycji „Pracowni Miast” rozmawiał Przemysław Grzyb.

Czy Polska jest tolerancyjna?

To zależy w jakim kontekście. To wychodzi w praktyce, bo łatwo jest składać deklaracje i przypominać, że Polska ma świetne tradycje tolerancji, ale jak popatrzymy na kwestie uprzedzeń wobec Żydów czy muzułmanów, to Polska niestety przoduje w Europie. Ostatnio takie badanie zostały przeprowadzone przez Komisję Europejską. Myślę więc, że w praktyce różnie to bywa, ale stajemy się bardziej tolerancyjni i otwarci.

Słupsk jest szczególnie tolerancyjny?

Nie sądzę. Pokazuje jednak pewien trend w naszym kraju. Pokazuje, że pewne kwestie nie są problemem. Słupsk jest miastem wielokulturowym. Mieszkańcy pochodzą z różnych części byłej Rzeczpospolitej, mają różne doświadczenia. Mówią różnymi językami, wyznają różne religie. Podobnie jak w Świdnicy, wiele osób jest napływowych, stąd pewnie ta większa tolerancja. Ja pochodzę z Podkarpacia i mam porównanie. Myślę, że pewne rzeczy, które udają się w Słupsku, to w Krośnie czy Przemyślu nie do końca by się udały.

Ile lat dzieli Krosno od Słupska?

To nie kwestia lat, bo my będziemy w każdym momencie testowani. Tolerancja to ciągły test do jakiego stopnia zaakceptujemy tego innego, obcego. Dzisiaj są geje i lesbijki, ale za tydzień będą muzułmanie, których zrozumiemy albo odrzucimy. Test będzie permanentny. Doświadczenia krajów zachodnich pokazują, że tolerancji uczymy się za każdym razem. I u nas też tak będzie, gdy będziemy się konfrontowali z różnymi grupami, które będą do nas przyjeżdżały i mówiły „halo, my też jesteśmy i chcemy o tym rozmawiać.” Spokojnie, o tolerancji będziemy w Polsce jeszcze często rozmawiali…

Jest Pan ambasadorem środowisk mniejszości seksualnych, wyciąga Pan ich hasła na sztandary…

Ja nie wyciągam. To robią przede wszystkim dziennikarze!

Ale Pan chętnie rozmawia na te tematy. Czy nie uważa Pan, że tak intymne zagadnienia jak preferencje seksualne nie powinny być przedmiotem publicznej debaty?

Mam znajomego, który mieszka w Świdnicy. On zresztą miał być na dzisiejszej debacie (od redakcji: rozmowa została przeprowadzona 9 czerwca). Wczoraj zadzwonił do mnie i powiedział: „Robert, mam prośbę. Jak mnie zobaczysz, to nie podchodź do mnie, bo nikt w Świdnicy nie wie, że jestem gejem”. Samo moje podejście i przywitanie się byłoby dla niego wielkim stresem. Drugi przykład. Przed chwila podeszła do mnie dziewczyna i mówi: „Panie prezydencie, mam koleżankę lesbijkę, która bardzo chciałaby Pana poznać, ale bardzo się wstydzi. Czy będzie Pan wieczorem w Świdnicy i czy mogłaby się z Panem spotkać, porozmawiać?”. To pokazuje pewien problem. To nie jest obnoszenie się, to kwestia niezrozumienia. Żyjemy w heteromatriksie. Bycie hetero jest tak naturalne, że nie zastanawiamy się, nad tym… Ludzie chodzą trzymając się za ręce, biorą ślub i tego nie uważamy za obnoszenie, ale jak para gejów złapie się za ręce to już jest obnoszenie się ze swoją orientacją…

Co Pana skłoniło do porzucenia parlamentarnych korytarzy i zainteresowania się lokalnym samorządem? Zwykle kierunek jest odwrotny…

Życie, praktyka! Byłem posłem z okręgu Gdynia-Słupsk, często jeździłem do Słupska i to co zobaczyłem było niesprawiedliwe. Z czternastu parlamentarzystów tylko czterech ma biura poselskie, tylko trzech tak naprawdę regularnie spotyka się w Słupsku pracuje. Gdy otworzyłem swoje biuro poselskie, to pierwszego dnia ustawiła się kolejka ludzi. Jak do lekarza, ludzi z problemami. Zobaczyłem, że Słupsk to miasto które wiele traci na tym, że nie jest już miastem wojewódzkim. Nie ma tej atencji, która kiedyś była w przypadku takich miast. Dzisiaj naszą dyskusję zdominowały metropolie. Mieszkałem w Warszawie i Trójmieście. Widziałem jak ładnie się rozwijają, a jednocześnie i ja wiele tracą i nie rozwijają się takie miasto jak Słupsk, Świdnica czy Wałbrzych. A to przecież też Polska. I właśnie pokazywanie, że to też Polska stało się moją misją, kolejną misją!

Słupsk i Świdnica. Jakie widzi Pan podobieństwa między tymi miastami?

Świdnica to też miasto wielokulturowe. Piękne, poniemieckie. Dziedziczymy po Niemcach na przykład wspaniałe kamienice, co jednak też bardzo dużo kosztuje. W Świdnicy tych kamienic jest zresztą dużo więcej, bo Słupsk w czasie wojny został dużo bardziej zniszczony. Podoba mi się to miasto, ale na Słupsk na pewno bym się nie zamienił. Cieszę się jednak, że z prezydent Świdnicy wspieramy się i rozmawiamy o naszych problemach.

Więcej w papierowym wydaniu „Wiadomości Świdnickich”

{fcomment}

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *