Prostowanie krętych ścieżek [FOTO]

Radość i sukces jest wtedy, jak trafia do nas dziecko skazane przez innych na zatracenie, a po jakimś czasie widzimy, że z tego skazania na zatracenie wyrasta fajny człowiek, który ma rodzinę, swoje dzieci i nie powiela negatywnych wzorców z domu rodzinnego – mówi Robert Klimkiewicz, prezes Fundacji Ziemi Świdnickiej SKSK. Ta niezwykła, nie tylko na naszym lokalnym gruncie, organizacja obchodzi właśnie swoje dziesięciolecie.

 

Radość i sukces jest wtedy, jak trafia do nas dziecko skazane przez innych na zatracenie, a po jakimś czasie widzimy, że z tego skazania na zatracenie wyrasta fajny człowiek, który ma rodzinę, swoje dzieci i nie powiela negatywnych wzorców z domu rodzinnego – mówi Robert Klimkiewicz, prezes Fundacji Ziemi Świdnickiej SKSK. Ta niezwykła, nie tylko na naszym lokalnym gruncie, organizacja obchodzi właśnie swoje dziesięciolecie.

Wszystko zaczęło się od poczucia, że można… – To był pomysł na społeczeństwo obywatelskie i przekonanie, ze nie wszystko może i musi państwo i są obszary życia, w które ludzie mogą wejść na pole współpracy – tłumaczy Klimkiewicz. Na początku był prawie sam. Dziś stoi na czele naprawdę prężnej organizacji, która zatrudnia kilkadziesiąt osób, zgromadziła wokół siebie rzeszę wolontariuszy, ale przede wszystkim pomaga dzieciom i borykającym się z różnymi problemami rodzinom.

Sztandarowe przedsięwzięcie SKSK to Chaty czyli mieszkania, w których pod opieką wykwalifikowanej kadry mieszkają dzieci. Pierwsza powstała w 2008 roku w Świdnicy. Dziś są już trzy – dwie w Świdnicy i jedna w Żarowie. Obecnie opieką objętych jest około czterdzieści dzieci. – Nawet nie wszyscy wiedzą, gdzie są te nasze Chaty. I dobrze, bo chcemy, żeby te dzieciaki wtapiały się w środowisko, żeby nie mówiono na nie, że są „bidulowe” czy „domodzieckowe”.

W Chatach znajdują ciepło, zrozumienie i pomoc – od życiowych rozterek po korepetycje udzielane przez pracujących w wolontariacie starszych, czasem już emerytowanych nauczycieli.

Chaty zdążyły już wychować ponad dwadzieścia osób, które po zakończeniu edukacji wypłynęły w świat. Zdecydowana większość radzi sobie dobrze: pozakładali rodziny, mają dzieci… – Radość i sukces jest wtedy, jak trafia do nas dziecko skazane przez innych na zatracenie, a po jakimś czasie widzimy, że z tego skazania na zatracenie wyrasta fajny człowiek, który ma rodzinę, swoje dzieci i nie powiela negatywnych wzorców z domu rodzinnego – mówi Klimkiewicz,

Od trzech lat w SKSK zatrudnieni są asystenci rodzinni. Niewiele samorządów w Polsce zdecydowało się na zlecenie takiej działalności organizacjom pozarządowym. Fundacja może teraz kompleksowo dbać o zagrożone rodziny. – Mamy pięciu takich asystentów, którzy mają pod opieką 65 rodzin – tłumaczy Klimkiewicz. To trudna praca, ale jej owoce mają wyjątkowy smak. Kilka lat temu do Chaty trafiło dwóch braci w wieku 4 i 11 lat. Wydawało się, że spędzą tam długie lata, ale praca z rodziną przyniosła wspaniałe efekty. – Od trzech lat ci chłopcy znów są w domu, teraz mają jeszcze braciszka. Rodzice pracują, jest dobrze – opowiada prezes Fundacji.

Każda taka historia ze szczęśliwym finałem motywuje do dalszego działania i zarażania chęcią niesienia pomocy innych. A przyjaciół SKSK ma coraz więcej – nie tylko wśród ludzi wielkiego serca, ale również firm i instytucji. Trudno więc się dziwić, że 24 czerwca obchody jubileuszu ściągnęły tłumy gości…

(ram)

{gallery}galerie/150624sksk{/gallery}

{fcomment}

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *