Niekoleżeńskość czy asertywność?

Szukałam tematu na kolejnego bloga myśląc o liście od Czytelnika, który dziś dostałam i w którym (wyjątkowo) niesłusznie dostało się mnie a powinno urzędnikom.

Szukałam tematu na kolejnego bloga myśląc o liście od Czytelnika, który dziś dostałam i w którym (wyjątkowo) niesłusznie dostało się mnie a powinno urzędnikom. Miałam sama ze sobą deliberować o tym, że świdniczanie rzadko piszą do dziennikarzy z lokalnych pism ustosunkowując się do konkretnego artykułu a jeśli już to robią to zawsze z pretensjami… Miałam ale ostatecznie postanowiłam odpuścić przerażona, że jak będę się nad tym rozpływać to nie dostanę już żadnego listu od zdenerwowanego Czytelnika o zadowolonym nie wspominając.

 

Szukałam więc tematu dalej… i znalazłam – czytając ostatni wpis mojej naczelnej. Niekoleżeńskość czy asertywność? Pomyślałam, że może kiedy przeczyta mój wpis będzie już wiedziała ku czemu się skłonić. Rzeczywiście w kwestiach komputerowych moja naczelna z pewnością wie więcej aniżeli jej niektórzy współpracownicy. Dlatego często gęsto wołamy do niej z drugiego pokoju w oczekiwaniu na pomoc. Ale to, co czyni Ją w tym temacie niezastąpioną to fakt, że nie odkrzykuje do nas: NIE MAM CZASU albo NIE TERAZ! Tylko zawsze biegnie nam z pomocą, po części pewnie ze strachu, że gdybyśmy zabrali się za rozwiązanie tematu komputerowego sami – serwer by padł! (bez urazy ze strony moich współpracowników – być może są nieodkrytymi geniuszami komputerowymi). Ale pewnie również dlatego, że zwyczajnie lubi nam pomagać – takie chwile, kiedy pomagamy sobie wzajemnie jednoczą zespół! To zawsze była nasza tajemnica – pomimo drobnych sporów i kłótni, o byle co, zawsze jesteśmy zgranym zespołem! Tego nikt nam nie zabierze! A my wiemy przecież, że nie warto sobie odmawiać.

 

Niekoleżeńskość czy asertywność? Myślę w naszym przypadku nie może być mowy ani o jednym ani o drugim (pomijając fakt, że zawsze warto pomagać nie domagając się nagrody) bo najważniejsze to nie odmawiać sobie pomocy, kiedy ma się na tyle zdolności by komuś jej udzielić. Nigdy przecież nie wiadomo, kiedy będziemy jej sami potrzebować – a w takich sytuacjach ludzie umieją zaskakiwać. Mnie w ten sposób zaskakują ciągle…

 

P.S. Dziękuję moich Czytelnikom za miłe komentarze i oczywiście proszę o więcej:) Do następnego!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *