Na kłopoty Tarnov

Szło jak po grudzie, ale najważniejsze, że cel został osiągnięty. Polonia-Stal zainkasowała szalenie ważne trzy punkty pokonując na własnym stadionie Piasta Karnin. Bohaterem biało-zielonych kolejny raz został Ukrainiec Jehor Tarnov.

 

Szło jak po grudzie, ale najważniejsze, że cel został osiągnięty. Polonia-Stal zainkasowała szalenie ważne trzy punkty pokonując na własnym stadionie Piasta Karnin. Bohaterem biało-zielonych kolejny raz został Ukrainiec Jehor Tarnov.

Polonia-Stal Świdnica – Piast Karnin 1:0 (0:0)

Bramki: 1:0 Tarnov 86′

Polonia-Stal: Stitou – Ciuba, Marszałek, Truszczyński, Skrypak, Sowa, Szuba, Borowy, Jaros, Ł. Kot, Tarnov

Żółte kartki: Truszczyński, Szuba, Ł. Kot

Widzów: 100

Zespół z przedmieść Gorzowa Wielkopolskiego przyjechał do Świdnicy w glorii sensacyjnego zwycięstwa tydzień temu aż 4:0 ze Stilonem w derbach Gorzowa. Choćby z tego powodu rywalom należał się szacunek. W pierwszej połowie był on jednak zdecydowanie za duży. Podopieczni Marcina Dymkowskiego zagrali bojaźliwie i po prostu słabo. Goście również dalecy byli od piłkarskich Himalajów, toteż z boiska wiało nudą, a kibice zastanawiali się czy aby na pewno oglądają mecz III ligi…

Po zmianie stron było ciekawiej. Głównie za sprawą świdniczan, którzy wreszcie zaczęli żwawiej poruszać się boisku i zdecydowanie przejęli inicjatywę. W tych poczynaniach nie było może fajerwerków, ale zaangażowania i serca nie można było odmówić. Dwa razy blisko szczęścia był Grzegorz Borowy. Kapitan Polonii-Stali najpierw jednak w 59. minucie po strzale głową przeniósł piłkę nad poprzeczką, a 120 sekund później przegrał pojedynek sam na sam z Arkadiuszem Fabiańskim, młodszym bratem kadrowego golkipera Łukasza.

Upór gospodarzy został nagrodzony w samej końcówce, która zresztą dostarczyła większych emocji niż pozostała część spotkania. W 86. minucie Tarnov znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie i z bliska pokonał Fabiańskiego dobijając strzał Wojciecha Szuby. Sprawiający wrażenie zmęczonych kondycyjnie gracze Piasta próbowali jeszcze desperackimi atakami odrobić straty. Sędzia przedłużył mecz aż o cztery minuty. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry piłka znalazła drogę do bramki Amina Stitou, ale na szczęście gracz gości był na pozycji spalonej.

Więcej w papierowym wydaniu „WŚ”

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *