Miłość do muzyki – to co ich nakręca! (WYWIAD)

Mają na koncie miliony sprzedanych płyt, mnóstwo koncertów, a ich ostatni dwupłytowy album podsumowujący 15 lat działalności na muzycznej scenie osiągnął status złotej płyty. Jaka jest ich recepta na sukces? Czy mimo tylu osiągnięć wciąż są sobą? Jak dbają o polskie tradycje? Co ich łączy oprócz muzyki? Nad jakim materiałem obecnie pracują? Z liderami zespołu Golec uOrkiestra, Pawłem i Łukaszem Golcami przed koncertem w ramach Dni Świdnicy rozmawiała Beata Figurna-Garbiec.

 

Mają na koncie miliony sprzedanych płyt, mnóstwo koncertów, a ich ostatni dwupłytowy album podsumowujący 15 lat działalności na muzycznej scenie osiągnął status złotej płyty. Jaka jest ich recepta na sukces? Czy mimo tylu osiągnięć wciąż są sobą? Jak dbają o polskie tradycje? Co ich łączy oprócz muzyki? Nad jakim materiałem obecnie pracują? Z liderami zespołu Golec uOrkiestra, Pawłem i Łukaszem Golcami przed koncertem w ramach Dni Świdnicy rozmawiała Beata Figurna-Garbiec.

Beata Figurna-Garbiec: Rok temu na początku stycznia kolędowaliście w kościele pw. NMP Królowej Polski w Świdnicy na zaproszenie ks. Rafała Kozłowskiego, a za kilka godzin przed Wami koncert w terenie, dni miasta, występ przed liczną publicznością. Lubicie takie masowe imprezy czy lepsze są kameralne występy?

Paweł: Obie formy koncertowania dostarczają nam sporej dawki adrenaliny i satysfakcji. Możliwość muzycznej konfrontacji z publicznością – jest nagrodą niezależnie od tego, czy jest to koncert kameralny czy masowa impreza. Golec uOrkiestra w swoim repertuarze ma dwa projekty, różniące się charakterem, tematyką i oprawą muzyczno-świetlno-wizualną. To koncerty kolęd, które najlepiej wybrzmiewają w mniejszych kameralnych salach,  najlepiej w kościołach oraz koncerty „świeckie” (jak to określamy slangiem zespołowym) czyli istny wybuch i petarda energetyczna. Dla nas oba te projekty to prawdziwe pola eksploatacji muzycznej.

Łukasz: Tak, to są zupełnie dwa różne projekty koncertowe. I właściwie – każdy nas kręci inaczej. A na pytanie, czy lepiej jest grać dla małej ilości osób czy dla dużej, odpowiem, że dla każdej ilości trzeba grać najlepiej jak się potrafi. Nie ma znaczenia, czy widzimy przed sobą 50 tys., 500 czy 5 osób. Na każdym koncercie trzeba wyjść i dać z siebie wszystko. Nie wartościujemy ich. Zawsze dajemy z siebie stuprocentowe zaangażowanie niezależnie od ilości osób pod sceną.

BFG: W ubiegłym roku obchodziliście 15-lecie swojej muzycznej działalności. Jesteście już 16 lat na scenie. Jak wspominacie te lata?

Łukasz: Być może 15 lat na scenie, to dopiero początek – patrząc na Skaldów, Marylę Rodowicz, czy The Rolling Stones:-) można powiedzieć, że dopiero raczkujemy (śmiech)… A tak całkiem serio, ten czas, był czasem wyjątkowym, niezwykle obfitym w wydarzenia, o których nawet nam się nie śniło…

Paweł: To setki tysięcy przemierzonych kilometrów, miliony ludzi na koncertach, wzruszające momenty i niezapomniane muzyczne doświadczenia. Niewątpliwie jednym z nich było pożegnanie papieża Jana Pawła II  na krakowskim lotnisku Balice, który 19 sierpnia 2002 roku kończył – jak się wkrótce okazało – swoją ostatnią pielgrzymkę do ojczyzny. Temu pożegnaniu towarzyszyła między innymi specjalnie na tę okazję skomponowana przez nas piosenka „Leć muzyczko”, która w kilku szkołach została wybrana na hymn.

Łukasz: Niezwykłą niespodziankę zrobił nam też sam prezydent Stanów Zjednoczonych, George W. Bush podczas swojej wizyty w 2000 roku. W wystąpieniu w gmachu biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego powiedział: Podoba mi się ten polski duch działania wyrażony słowami„Tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco” w piosence pewnej uOrkiestry zwanej Golec. Nie ma większej nagrody dla artysty, niż ta, kiedy słowa jego piosenki służą nie tylko w przemówieniach polityków, ale są inspiracją dla innych.  

BFG: Czy współczesny Golec uOrkiestra z 2015 r. jest taki sam jak ten z 1999 r.?

Łukasz: Myślę, że gdyby tak się stało – to dzisiaj nie spotkalibyśmy się tutaj na wywiadzie.. Skazani bylibyśmy na niebyt w świecie polskiej muzyki. Bo tak jak wszystko wokół nas się zmienia, my też ulegamy temu procesowi w sposób naturalny. Progres jest czymś, co nas inspiruje i napędza.

BFG: Jeśli chodzi o zespół to zmiany są kolosalne, a jeśli chodzi o braci?

Łukasz: Przez te 15 lat dokonało się w naszym życiu wiele zmian. Założyliśmy rodziny, dojrzeliśmy do wielu męskich decyzji, życie zweryfikowało przyjaźnie, doświadczyliśmy chwil radosnych, ale zaliczyliśmy też kilka gorzkich lekcji. Jednym słowem jesteśmy w innym miejscu niż 15 lat temu. I to jest w życiu najpiękniejsze, że  jesteśmy w ciągłym ruchu…To źródło ciągłych inspiracji.

BFG: A co zostało w Was z tamtych lat?

Paweł: Chociaż w naszym życiu muzyka zmieniła bardzo wiele – tyle się przecież dzięki niej wydarzyło, ale ani na jotę nie zmieniła nas – jako ludzi. Bowiem w dalszym ciągu pozostajemy ciekawymi świata chłopcami z Milówki, którzy wszystkiemu się dziwią i wszystkim potrafią się cieszyć. Ta dziecięca ciekawość nowych dźwięków, nowych harmonii, nowych brzmień, jest w nas w dalszym ciągu na tyle silna, że wciąż mamy ochotę tworzyć coś nowego i stawiać czoło nowym wyzwaniom. I oby tak pozostało na zawsze.

BFG: Na koncie miliony sprzedanych płyt, mnóstwo koncertów, dużo nagród, a ostatni album „The best of Golec uOrkiestra”, będący podsumowaniem dotychczasowego dorobku, osiągnął status złotej płyty. Jaka jest Wasza recepta na sukces?

Paweł: Sukces stał się naszym udziałem, ale nigdy o niego nie zabiegaliśmy jakoś szczególnie. To się działo samoistnie. Dzisiaj w świecie „skazanym na sukces” jest o wiele trudniej go osiągnąć. Z pewnością bycie autentycznym, w tekstach i muzyce, swój język i styl, do tego odrobina szaleństwa, dużo pokory, nie przywiązywanie się do dóbr tego świata, dystans, kilogramy pomysłów oraz niekończąca się miłość do muzyki, a także praca, praca, praca – mogą przyczynić się do jego osiągnięcia. 

Łukasz: Z naszej perspektywy, fakt, że działamy rodzinnie ma również niemałe znaczenie. W innych okolicznościach, trudniejsze kryzysy nie mają szans na przetrwanie, ponieważ ludzi nie łączą głębsze relacje i łatwiej się rozstać. Z bratem nie jest to już takie oczywiste (śmiech)… Ale cóż – taki związek ma swoje zalety i wady. Często konflikty zawodowe przenoszą się na grunt rodzinny – ale póki co, udaje nam się je rozwiązywać. Być może dlatego nieprzerwalnie trwamy…

BFG: Podkreślacie siłę więzi rodzinnych. Jesteście wierni polskim tradycjom. Tym trafiacie do ludzi?

Łukasz: Myślę, że do ludzi przede wszystkim trafia nasza muzyka. To jacy jesteśmy poza nią – może i ma jakieś tam znaczenie, ale nie jest aż tak istotne. My przeminiemy, a muzyka pozostanie… czego sobie życzymy.

Paweł: Jesteśmy góralami i dla nas tradycja jest rzeczą świętą i naturalną. Trudno byłoby być nagle kimś innym. Dlatego to chyba naturalne, że przemycamy do naszej muzyki elementy kultury, z której się wywodzimy. A resztę zamiłowań do tradycji przenieśliśmy na grunt założonej 12 lat temu Fundacji Braci Golec.

BFG: W 2003 roku założyliście Fundację Braci Golec, która wspiera muzyczne talenty. Ilu młodych muzyków już odkryliście i jak podsumujecie okres tylu lat działalności?

Łukasz: Obecnie do fundacji należy 160 dzieciaków szkoły podstawowej i gimnazjum, które uczą się muzyki góralskiej w czterech gminach na Żywiecczyźnie. Są to Milówka, Łodygowice, Jeleśnia i Koszarawa. Podopieczni grają głównie na skrzypcach, basach, ale też na instrumentach dziś już mało powszechnych, czyli dudach, heligonkach (od red. charakterystycznych dla regionu Karpat instrumentach ludowych – prototypach akordeonu guzikowego). Fundacja ma na celu propagowanie i krzewienie rodzimej kultury wśród dzieci i młodzieży. Ale zależy nam, na jakości i wysokim poziomie nauki oraz zarażaniu młodych miłością do folkloru.

Paweł: Niedawno w konkursie ogólnopolskim „Stara Tradycja” dzieciaki przywiozły trzy wyróżnienia z Festiwalu Wszystkie Mazurki Świata, który odbył się w Warszawie. Startują w nim dorośli i dzieci w jednej kategorii, nie ma podziału, co nadaje dodatkową trudność.  Z drugiej strony patrząc na edukację polską, to muzyki góralskiej i karpackiej nie uczy się w szkołach, nawet w tych muzycznych. A rdzenni, autentyczni nauczyciele, to zazwyczaj ludzie starsi, którzy niestety odchodzą wraz ze swoimi nutami…Inaczej sprawa wygląda na Słowacji czy na Węgrzech, gdzie istnieje pion muzyki ludowej od szkoły podstawowej przez liceum aż po konserwatorium. Dlatego ważne jest, aby pokazywać dzieciakom polskie tradycje, budować w nich tożsamość jednocześnie uwrażliwiając na piękno rodzimej muzyki.

Łukasz: Wracając do pytania, w ciągu tych 12 lat, dzięki działalności Fundacji udało nam się zarazić muzyką wiele dzieciaków. Fundacja wydała również 5 albumów z serii „Stroje ludowe w Karpatach Polskich”. To kompendia wiedzy o strojach ludowych: mieszczan żywieckich, górali śląskich, żywieckich, podhalańskich oraz stroju cieszyńskiego. Dochód ze sprzedaży przekazany jest na zakup instrumentów i opłacenie pensji instruktorów gry. Zachęcam do przekazania 1 proc. podatku na naszą fundację – ponieważ warto rozwijać talenty dzieci, które nie zawsze mają do tego warunki. A więcej informacji można znaleźć na www.fundacjabracigolec.pl

BFG: Muzyka jest w Was od zawsze?

Łukasz: Tak można powiedzieć. Nasz dom był pełen muzyki. Mama śpiewała w chórze, tata grał w orkiestrze dętej. Od wczesnych lat zaczęliśmy edukację muzyczną. Najpierw była szkoła muzyczna w Żywcu, potem liceum muzyczne w Bielsku-Białej, a następnie Akademia Muzyczna w Katowicach. Chyba mamy szczęście, że możemy wykonywać zawód, który jest jednocześnie naszą pasją (śmiech)

BFG: Co Was łączy oprócz muzyki?

Łukasz: Na szczęście nie kredyt (śmiech)..

Paweł: Łączy nas wyjątkowa więź, jaką jest więź bliźniacza. A to bezcenne 🙂

BFG: A jeśli chodzi o zainteresowania?

Paweł: Pomimo podobieństwa zewnętrznego – każdy z nas jest innym człowiekiem. Wychowaliśmy się pod jednym dachem, ale co innego nas interesuje. Łukasz lubi zbierać unikatowe instrumenty, które mają swoją historię i piękno. Kolekcjonuje heligonki, instrumenty pasterskie, gajdy, dudy, których ma całą kolekcję i zabiega o kolejne. Remontuje je, odnawia i nadaje drugie życie. Ja nie mam takiej pasji, ale mam inną. Posiadam prawo jazdy na motor, a on nie. Niewykluczone, że go namówię, bo to jest bardzo duża frajda…

BFG: Rozpoczęły się wakacje. Spędzicie je rodzinnie, muzycznie. Jakie plany? Szykuje się dużo koncertów?

Łukasz: Wakacje są dla nas pracowite, ale mamy dwa tygodnie zarezerwowane na odpoczynek i regenerację. Planujemy wyjechać i poprzebywać z dziećmi, odwiedzić ciekawe miejsca.

BFG: A muzycznie? Nad jakim materiałem obecnie pracujecie?

Łukasz: Oprócz koncertów, które są zaplanowane, cały czas przebywamy w studiu. Pracujemy nad materiałem „Golec uOrkiestra symfoniczno-etnicznie”. To jest nasze najnowsze dziecko. Mam nadzieję, że na jesień uda się wydać nowy singiel, bo sporo tych piosenek się uzbierało. Prace cały czas intensywnie trwają.

 

*Wywiad ukazał się w 26. numerze „Wiadomości Świdnickich” z 29 czerwca 2015 r. 

foto Wiktor Bąkiewicz

* Zespół Golec uOrkiestra wystąpił podczas tegorocznych Dni Świdnicy. W sobotę 20 czerwca na terenie Świdnickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji grupa zagrała swoje największe przeboje tj. „Pędzą konie”, „Kto się ceni”, „Słodycze”, „Crazy is my life”, „Do Milówki wróć” oraz nowsze „Młody maj” czy „Życie jest muzyką”. Nie mogło też zabraknąć kultowej „Lornetki”, „Ściernisca” oraz „Góralskiego tanga” z dedykacją dla wszystkich świdniczanek. 

RELACJA

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *