Kulisy życia ks. Macieja z „Rancza”

Pierwsze kroki w świecie szeroko rozumianej kultury stawiał w świebodzickich instytucjach: Miejskim Domu Kultury i Miejskiej Bibliotece Publicznej, skąd wypłynął na szerokie wody działalności artystycznej. Mowa tu o Mateuszu Rusinie, znanym jako ksiądz Maciej z serialu „Ranczo”.
Pierwsze kroki w świecie szeroko rozumianej kultury stawiał w świebodzickich instytucjach: Miejskim Domu Kultury i Miejskiej Bibliotece Publicznej, skąd wypłynął na szerokie wody działalności artystycznej. Mowa tu o Mateuszu Rusinie, znanym jako ksiądz Maciej z serialu „Ranczo”.
Przez scenę Teatru Dramatycznego im. J. Szaniawskiego w Wałbrzychu, trafił na teatralny Olimp – pod skrzydła Jana Englerta, do Teatru Narodowego. W Świebodzicach pod koniec marca spotkał się z najwierniejszymi fanami, którym ze swadą opowiedział o swoich doświadczeniach aktorskich i muzycznych. Urodzony właśnie w Świebodzicach, absolwent tutejszego Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Konopnickiej Mateusz, to dziś świetnie radzący sobie artysta. Kojarzony przez widzów z ról w serialowych przebojach TVP: „Ranczo” i „Czas Honoru”, a także brawurowych kreacji teatralnych Mateusz Rusin, opowiedział o swoich początkach w zawodzie, artystycznych inspiracjach i planach. Przywołał anegdoty z czasów, gdy występował w przedstawieniach szkolnych, a gra na deskach wielkich scen stanowiła jedynie młodzieńczą fascynację i cel do realizacji.
– Nie lubię mówić, że gra w teatrze to spełnienie marzeń, bo marzenia to coś ulotnego, niematerialnego. Ale to zawsze był cel. Cel, do którego dążyłem, na którego realizację pracowałem latami – powiedział, zapytany o początki swojej przygody ze sceną.
Wciągająca opowieść skromnego człowieka, jakim pomimo sukcesu pozostał Mateusz, ogniskowała się również wokół postaci na polskiej scenie teatralnej i filmowej. Widzowie z zainteresowaniem wsłuchiwali się w opowieści o Zbigniewie Zapasiewiczu, Henryku Talarze, Cezarym Żaku czy Franciszku Pieczce, z którymi, pomimo młodego wieku pracował, a nawet się zaprzyjaźnił.
– Specyficzne było spotkanie zwłaszcza z Henrykiem Talarem. Patrzył na mnie, jak na typowego młodego aktora, który wszystko chce odegrać, postaciować. Z czasem nauczyłem się brać od doświadczonych artystów niuanse, podglądać ich warsztat, czerpać z ich doświadczenia, by być na scenie szczerym – skomentował Mateusz.
Pomimo zaangażowania w poważne przedsięwzięcia teatralne – gra w spektaklach spod piór największych, Szekspira czy Dostojewskiego, wciąż nienasycony jest scenicznymi emocjami. O tym, że jest artystą poszukującym świadczą liczne projekty niszowe – kabaret i etiudy internetowe, czy nabierająca właśnie rozpędu kariera muzyczna. I to też był jeden z wątków, który szczególnie zainteresował przybyłych. Mateusz, jako lider zespołu Rusin & Trebuchet, z pasją opowiadał o najnowszym dziele grupy, płycie pt. „Kraksa”. Autorski krążek – mieszanka estetyk okraszona subtelnym wokalem Mateusza zdobywa laury w będącej wyznacznikiem muzycznej jakości radiowej „Trójce”.
Nic więc dziwnego, że kolejka po autograf i wspólne zdjęcie niemal nie miała końca.
Oprac. Marlena Mech
{fcomment}