Jaka kara za spalenie człowieka? (FOTO)

sad

sadRodzina żąda dożywocia, prokurator 25 lat, a obrońca wnioskuje o zmianę kwalifikacji czynu z zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem na spowodowanie uszczerbku na zdrowiu, skutkującym śmiercią. Dzisiaj przed Sądem Okręgowym w Świdnicy odbyły się mowy końcowe stron w głośnej sprawie podpalenia 56-letniego mężczyzny z sierpnia ubiegłego roku. Wyrok zostanie ogłoszony 17 marca.

Rodzina żąda dożywocia, prokurator 25 lat, a obrońca wnioskuje o zmianę kwalifikacji czynu z zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem na spowodowanie uszczerbku na zdrowiu, skutkującym śmiercią. Dzisiaj przed Sądem Okręgowym w Świdnicy odbyły się mowy końcowe stron w głośnej sprawie podpalenia 56-letniego mężczyzny z sierpnia ubiegłego roku. Wyrok zostanie ogłoszony 17 marca.

 

Na ławie oskarżonych zasiada dwóch 22-latków. Najcięższe oskarżenie dotyczy Michała B., pseudonim „Sztanga”. Jego kolega Michał W., pseudonim „Kowal” odpowiada za nieudzielnie pomocy.

 

Przypomnijmy. Do tragedii doszło 10 sierpnia po godzinie 8.00 przy ulicy Wrocławskiej, w pobliżu terenu Szkoły Podstawowej nr 6. Michał B. i Kamil W. po zakrapianej alkoholem całonocnej imprezie w lokalach postanowili jeszcze wypić kilka piw i posilić się. Dołączył do nich 56-letni Kazimierz D. Młodsi pili piwo, starszego częstowali wódką, po którą dwa razy poszli do pobliskiej „Żabki”. Jedną butelkę mężczyzna wygrał w zakładzie – młodzi nie wierzyli, że posiada prawo jazdy. W sumie Kazimierz D. miał wypić półtora litra alkoholu, w końcu upojony spadł z murka i prawdopodobnie zasnął. To wtedy Michał B. oblał jego odzież kupioną wraz z alkoholem w „Żabce” podpałką do grilla i podpalił. Po jakimś czasie Kamil W. zaczął gasić „pana Kazia” – jak mówili o nim mężczyźni. Polewali piwem, być może również wódką, Kamil miał próbować zedrzeć topiącą się koszulkę wykonaną ze sztucznego materiału. sad

 

Te drastyczne sceny zarejestrowały kamery szkolnego monitoringu. Film pokazał również, że po zagaszeniu ofiary 22-latkowie odeszli z tego miejsca i wrócili po kilkunastu minutach – tak jakby chcieli sprawdzić czy Kazimierz D. wciąż żyje. Dopiero około 20 minut po podpaleniu pomoc do rannego wezwał dziadek Kamila W., który przypadkowo pojawił się w okolicy.

 

Dzisiaj przed sądem opinię przedstawił biegły z zakresu pożarnictwa, który szczegółowo wyjaśnił mechanizm palenia się podpałki. – Najpierw pali się ona, następnie odzież, a w końcu wytapiający się ludzkiego ciała tłuszcz – tłumaczył Andrzej Kwaśnica. Przedstawiono również zdjęcia odzieży ściągniętej z Kazimierza D. Swoje zeznania złożyła też pracowniczka sklepu nocnego „Kamila”, we którym wracający z nocnej imprezy koledzy zrobili pierwsze zakupy: piwo, kiełbasę, chleb i musztardę.

 

W mowie końcowej prokurator Beata Piekarska-Kaleta minuta po minucie odtworzyła zdarzenia z feralnego poranka. Nie miała wątpliwości, że było to zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Dla Michała B. zażądała kary 25 lat pozbawienia wolności i zapłaty rodzinie Kazimierza D. zadośćuczynienia, a dla Kamila W. – dwóch lat więzienia. – Jedyna okolicznością łagodzącą jest, że oskarżeni nie byli dotąd karani – podkreślała i opierając się na opinii biegłego psychologa nakreśliła wstrząsający rys osobowości Michała B. Jest rywalizacyjnie nastawiony do życia, umie manipulować, lekceważy innych. Dla niego Kazimierz D. nie był człowiekiem. To był, jak mówił „jakiś człowieczek, facecik”. Potraktował go w sposób przedmiotowy.

 

Na dożywocie dla Michała B. liczy rodzina. Pani Magdalena, matka zmarłego szlochając prosiła o jak najwyższą karę.

 

Mecenas Sebastian Kujacz, obrońca Michała B. przekonywał sąd, że jego klient nie chciał zabić. – Nikt nie zaprzeczy faktom. To jednak nie znaczy, że Michał B. chciał zabić. Gdyby działał z zamysłem zabicia polałby podpałką do grilla głowę, a nie nogi Kazimierza D. – tłumaczył i zwrócił się do sądu z prośba o zmianę kwalifikacji czynu na spowodowanie uszczerbku na zdrowiu, skutkującym śmiercią. Przestępstwo zagrożone jest karą od 2 do 12 lat więzienia.

 

W ostatnim słowie oskarżeni przeprosili za swoje czyny. Michał B. powtórzył, że nie chciał zabić i nie wie dlaczego podpalił pana Kazia.

 

56-latek zmarł w szpitalu w Nowej Soli dokładnie dwadzieścia jeden dni później. Po wypadku nie odzyskał przytomności. Lekarze nie byli w stanie go uratować. Miał poparzenia III stopnia 50 procent ciała oraz poparzenia dróg oddechowych. W organizmie miał 6,2 promila alkoholu. Stan w jakim się znajdował znieczulił potworny ból w dniu tragedii. Potem jednak cierpiał okrutnie. Przeszedł dwie operacje przeszczepu skóry, amputowano mu spaloną nogę.

(ram), foto Wiktor Bąkiewicz

{gallery}galerie/150311sad{/gallery}

{fcomment}

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *