Historia wieży ratuszowej cz. 10

 

dzwonyPoważne ożywienie działań mających na celu odbudowę wieży ratuszowej nastąpiło pod koniec lat 70 XX w., kiedy to inicjatywę podjęła nieżyjąca już miejska konserwator zabytków Krystyna Juszkiewicz. Wystąpiła ona z apelem o zbieranie różnego rodzaju materiałów archiwalnych (tj. fotografie, rysunki, rzuty itd.), które mogłyby pozwolić na szczegółowe opracowanie techniczne tego obiektu. Bez wykonania tych kroków nie wyobrażano sobie możliwości rekonstrukcji wieży, gdyż z góry zakładano, iż obiekt ten należący niewątpliwie do zbioru zabytków pierwszej rangi na terenie naszego miasta ma zostać zrekonstruowany, nie zaś odbudowany według jakiejś nowej koncepcji, nie mającej nic wspólnego z dawną formą wieży.

Poważne ożywienie działań mających na celu odbudowę wieży ratuszowej nastąpiło pod koniec lat 70 XX w., kiedy to inicjatywę podjęła nieżyjąca już miejska konserwator zabytków Krystyna Juszkiewicz. Wystąpiła ona z apelem o zbieranie różnego rodzaju materiałów archiwalnych (tj. fotografie, rysunki, rzuty itd.), które mogłyby pozwolić na szczegółowe opracowanie techniczne tego obiektu. Bez wykonania tych kroków nie wyobrażano sobie możliwości rekonstrukcji wieży, gdyż z góry zakładano, iż obiekt ten należący niewątpliwie do zbioru zabytków pierwszej rangi na terenie naszego miasta ma zostać zrekonstruowany, nie zaś odbudowany według jakiejś nowej koncepcji, nie mającej nic wspólnego z dawną formą wieży.

dzwonyW 1983 r. problemami odbudowy wieży ratuszowej żywo zainteresowali się członkowie Towarzystwa Miłośników Ziemi Świdnickiej. Jako działacze należący do formalnej organizacji społecznej respektowanej i popieranej przez władze komunistyczne, mogli wysuwać postulaty związane z koniecznością odbudowy wieży wobec władz lokalnych, licząc z jednej strony na ich poparcie, z drugiej – oczekując na wsparcie szeroko pojmowanej społeczności miasta Świdnicy. Jedną z osób szczególnie mocno zaangażowanych w pracę przy tworzeniu ram organizacyjnych nad projektem odbudowy był śp. Edmund Stiepanow. Jako osoba mianowana formalnie przez Zarząd TMZŚ miał on być swoistym łącznikiem między społeczeństwem a władzą, który wraz z Krystyną Juszkiewicz koordynowałby całość projektu. Doskonale pamiętam treść jednej z ostatnich rozmów, jakie udało mi się przeprowadzić z p. Stiepanowem na początku lat 90 XX w, na kilka miesięcy przed jego śmiercią. Żywo opowiadał mi, jak dalece zaawansowane były prace w II poł. lat 80. Wspominał, iż starał się nakłonić do współpracy dyrektorów świdnickich zakładów przemysłowych, którzy pozytywnie odnieśli się do pomysłu odbudowy wieży ratuszowej.

Świdnickie Fabryki Magnezytów miały podarować na ten cel potrzebne cegły, w ŚFUP-ie wykonano nawet elementy hełmu wieży i zawieszenia dzwonów. Wg Stiepanowa, zabrakło wówczas niestety zdecydowania władz w tej sprawie. Ówczesne władze, pomimo wyrażania pozytywnej opinii wobec projektu (czołowi przedstawiciele ówczesnych organów samorządowych byli nawet członkami komitetu odbudowy wieży ratuszowej, m.in. Franciszek Łukasiewicz – przewodniczący MRN, Antoni Bagiński – przewodniczący RM PRON czy też wieloletni prezydent Świdnicy Adam Markiewicz), nie potrafiły zdobyć się na wydanie jednoznacznej decyzji. Podobnie rzecz się miała z kwestią finansowania odbudowy wieży.

W scentralizowanym państwie, jakim był PRL, gdzie o większych wydatkach decydowały władze wyższego szczebla, trudno było znaleźć poparcie dla oddolnej inicjatywy w jakimś śląskim mieście, którego mieszkańcy wpadli akurat na pomysł odbudowy swej wieży ratuszowej. Tego typu idee nie wpisywały się w ramy kierunku, jaki wyznaczała partia. Stąd też kwestia pełnego finansowania projektu przez władze musiała umrzeć śmiercią naturalną. Jeśli ludzie chcieli czegoś dokonać, musieli zadbać o to sami. Rozpoczęto zatem akcję zbiórki pieniężnej pośród mieszkańców Świdnicy, którzy okazali się hojnymi ofiarodawcami. Społeczny Komitet Odbudowy Wieży Ratuszowej wydrukował cegiełki o różnych nominałach (najwyższe o wartości 10.000 zł), które można było nabyć, zaś na Rynku wystawiono skarbonki, do których można było wrzucać swe ofiary. Pieniądze te jednak wykorzystano na cele inne, niż odbudowa wieży. Ponoć część z nich wykorzystano na remont klubu Bolko. Ofiarodawców nikt nie pytał się w tym wypadku o zdanie, bo i po co. Mocodawcom, którzy podejmowali tego typu decyzje, pomogły nadzwyczaj sprzyjające okoliczności związane ze zmianą systemu, jaka dokonywała się w 1989/90 r. Pojawiło się przecież zjawisko inflacji, potem nawet hiperinflacji, kiedy to wartość pieniędzy, łącznie z sumami zebranymi na odbudowę wieży, ulotniła się w umownym gospodarczym niebycie. Nikt nikogo zresztą nie rozliczał. Wszystko zakończyło się, jak wiemy, grubą kreską. Marzenie o wieży ratuszowej w Świdnicy jednak nie umarło. A jak pokazują wypowiedzi przedstawicieli obecnych, demokratycznych władz miasta, jesteśmy znów o krok, zaledwie o mały krok, od jego realizacji.

Sobiesław Nowotny

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *