Historia wieży ratuszowej cz. 1

podstawa_wiezyWielu świdniczan zachowuje w swojej pamięci do dziś moment tragicznej katastrofy budowlanej związanej z zawaleniem się wieży ratuszowej. Straszliwy huk i potężna fala pyłu, która wdarła się do wszystkich ulic okalających Rynek, wywołały szok i konsternację mieszkańców Świdnicy. Oto duma naszego miasta, symbol chwały i potęgi samorządności miejskiej, niezwykła pamiątka minionych wieków legła w gruzach!

podstawa_wiezyWielu świdniczan zachowuje w swojej pamięci do dziś moment tragicznej katastrofy budowlanej związanej z zawaleniem się wieży ratuszowej. Straszliwy huk i potężna fala pyłu, która wdarła się do wszystkich ulic okalających Rynek, wywołały szok i konsternację mieszkańców Świdnicy. Oto duma naszego miasta, symbol chwały i potęgi samorządności miejskiej, niezwykła pamiątka minionych wieków legła w gruzach!

A wszystko to w wyniku lekkomyślności i nieostrożności techników i inżynierów, zaangażowanych w prace mające na celu wyburzenie kilku zabudowań przy ul. Wewnętrznej, stanowiących oparcie dla wieży. O zgrozo! Jaki straszny los spotkał obiekt, którego historia wypełniona jest okresami stałych przebudów, zmian architektonicznych, remontów po pożarach, oblężeniach miasta! A przecież do zawalenia się świdnickiej wieży ratuszowej doszło w czasach pokoju, a konkretnie 5 stycznia 1967 r. W czasach, w których ówczesne władze komunistyczne kreowały się na opiekuna zabytków i dziedzictwa kulturowego. Jak konsekwentne w swym działaniu były, ocenić możemy dopiero dzisiaj z perspektywy ludzi żyjących „w nowym czasach”! Zbrodni – bo tylko takim słowem określić można owe pozorowane działania – jakich dokonano w zakresie „ochrony” świdnickich zabytków jest przecież znacznie więcej i nic nie jest w stanie ich przesłonić ani wytłumaczyć. Z samego centrum miasta znikło w tym czasie – używając mowy potocznej, „poszło pod młotek” – ponad 450 kamienic i oficyn. Wyburzono całe ciągi ulic, takich jak Siostrzana, Pańska, Teatralna, częściowo Pułaskiego itd. Powstała otwarta rana w obrazie miasta, która razi do dziś. Nie zapełniły jej w żaden sposób socrealistyczne bloki, „płytowce”, które nijak pasują do pozostałej starej substancji architektonicznej miasta. A działo się to przecież w mieście, które niemal nie ucierpiało w wyniku działań II wojny światowej! Władza, której wytyczną było centralizowanie kraju, nie mogła mieć przecież zrozumienia dla takich partykularyzmów, jak zabytki w jakiejś małej prowincjonalnej Świdnicy. Tym bardziej w mieście, które po krótkim czasie rządów piastowskich przez całe wieki pozostawało ośrodkiem kultury niemieckiej.

Ludzi należało jedynie karmić sloganami o staraniach w zakresie renowacji i ochrony dziedzictwa kulturowego. Jakże marne były jednak te zabiegi, skoro prości ludzie i tak widzieli, że „król jest goły”. Fikcja musi ustąpić z czasem przed prawdą, jakkolwiek pięknie malowana by ona nie była. Gdy dziś dokonujemy podsumowania owych „wyjątkowych” zabiegów, ciśnie nam się nieodparcie na usta jedno zdanie, które w tej sytuacji nie wydaje się przesadzone – i pod tym względem ten system był zbrodniczy. Pozostawiono nam jednak straszliwą schedę. Kamienice, w które nikt nie inwestował ani złotówki, które straszą swym wyglądem i ze względu na czasy kryzysu długo jeszcze nie zostaną zapewne należycie odremontowane. Wystarczy wyjść poza Rynek, aby się o tym przekonać. Ale i w samym Rynku jest przecież wiele do zrobienia! Remonty kamienic nie mogą skończyć się na renowacji samych fasad – w ten sposób tworzymy jedynie Potiomkinowskie Wioski.

Najpoważniejszym wyzwaniem jest jednak odbudowa wieży ratuszowej, po której pozostała jedynie podstawa z gotyckim ostrołukowym przejściem. Informacje, które coraz częściej ukazują się w mediach, o inicjatywie Urzędu Miasta w tej kwestii, przyjmować należy z wielką radością. Wieża sama w sobie stanowić będzie wielką atrakcję miasta, szczególnie dla przybywających tu turystów. Lecz również świdniczanie podzielą, jak sądzę, moją opinię, iż stanie się ona na nowo powodem do dumy dla nas wszystkich mieszkańców tego prastarego grodu. Jeśli twierdzenia starożytnych, iż każde miejsce posiada swego wyjątkowego ducha – swoistego geniusza miejsca (łac. genius loci), są prawdziwe, to Świdnica odzyska dzięki jej odbudowie swą moc sprawczą, a przynajmniej wieża nada jej obrazowi nowej formy i nowego blasku. W rozpoczynającym się właśnie 2010 r. należy zatem życzyć sobie i urzędnikom odpowiedzialnym za realizację tych zadań spełnienia się tej idei. My ze swej strony w kolejnych odcinkach naszego cyklu postaramy się prześledzić długie i bogate dzieje tego obiektu architektonicznego.

Sobiesław Nowotny

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *