Żegnaj lato

Kiedy tak siedzę przed rozpalonym kominkiem i myślę sobie, dlaczego na początku września, zamiast podziwiać w słońcu babie lato, muszę przykrywać się kocem, to dochodzę do wniosku, że jest to kara.

 

Za co kara? A to za to, że nie sprawdziliśmy się jako naród, któremu już w czerwcu podarowano piękne słoneczne lato. Chodziliśmy zdenerwowani brakiem klimatyzacji, wściekaliśmy się w lodziarniach czekając w długich kolejkach za lodami i kaprysiliśmy, gdy w sklepach brakowało ulubionych napojów chłodzących. Ale grzechem największym był nasz strój, a właściwie brak jego i to nie w nadmorskich kurortach, ale na ulicach naszych miast.

 

Ze zgrozą patrzyłam na odsłaniających klaty mężczyzn (niestety o bardzo różnym uroku), na ich krótkie majtki udające szorty, w których paradowali do pracy. Nie mniejsze obrzydzenie wzbudzały koślawe nogi z naciągniętymi na golenie skarpetami. Cóż nasze elegantki równie mocno grzeszyły, jak panowie. Te wygolone i dawno niemodne pępki z fałdami tłuszczu na bokach czy zaniedbane pięty w obciachowych, gumowych klapkach nie przynosiły uroku biuralistkom, którym wydawało się, że 30-stopniowe upały rozgrzeszały je z tego niechlujstwa.

 

Próżno było wypatrywać eleganckich dam w lnianych czy bawełnianych twarzowych sukienkach, bo naszą ulicę wypełniały obciachowe strojnisie w krótkich spodenkach i w tandetnych szpilkach, które w swych lustrach nie dostrzegają ud z cellulitem i nie widzą nic niestosownego w paradowaniu po mieście z ledwo zakrytą pupą. Na próżno było szukać eleganckich mężczyzn w jasnych lnianych marynarkach, bo na naszej ulicy Łukowej jak grzyby po deszczu powyrastali hawajscy prekursorzy nowej, letniej miejskiej mody. Nasze rodzime żigolaki poodsłaniały co mogły, włącznie z owłosionymi pachami, które miały wskazywać na ich męskość.

 

A przecież raczej każdy z nas widział będąc w ciepłych krajach, że wszyscy urzędnicy i pracujący tam ludzie w odróżnieniu od urlopowiczów ubierając się zachowują dress code. Nie do pomyślenia byłoby, aby w banku witała nas pani w bluzce, spod której prześwituje ażurowy stanik. Owszem, wysokie temperatury zwalniają niektórych pracujących w wolnych zawodach, choćby dziennikarzy, i pozwalają na rozciągnięcie tzw. casual friday na większość dni w tygodniu , gdy nie ma oficjalnych konferencji czy spotkań z ważnymi ludźmi, a pozostaje zwykła gonitwa za tematami i praca w zaciszu redakcji przy komputerze, ale… To są wyjątki. Dlatego teraz zakładajmy ciepłe spódnice, ciemne garnitury i wyciągajmy ciepłe kapoty, bo kolejne letnie, słoneczne dni za 9 miesięcy. O rety, ale jak można tyle miesięcy żyć bez słońca…

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *